Rok się kończy, konkurs tam jakiś trwa, ja się lenię, czas na bilans. Wynika mi że to był dobry rok, bo było naprawdę dużo dobrych tytułów. Duża część z nich, co cieszy, to produkcje polskie. No to jadziem.
Z naszych rzeczy w mojej opinii wygrywają Maszinowcy z Samojlikiem. Pierwsi trafili do mnie głównie dwoma tytułami. Wiem że podobno Maczużnik do komiks roku, ale mnie najbardziej sponiewierała Warszawa Mazola. Komiks, taki normalny, z narracją w kadrach, ale bez rysunków. Można? Można. I to niezmiernie śmieszy jednocześnie, żadna tam nieciekawa gra formalna. Michał Rzecznik... No cóż. Często się mówi że ktoś wyważył otwarte drzwi. Tu jest nieco inaczej. Michał wyważył drzwi zamknięte, ale takie o których nikt nie miał pojęcia. Fenomenalna książeczka jak dla mnie.
Drugi strzał Maszynistów który mnie trafił to A niech cię, Tesla! Jacka Świdzińskiego. Obłędne poczucie humoru (jak zawsze) kapitalnie współgrające z minimalistycznym, ale niesamowicie obrazowym rysunkiem (też jak zawsze). Jest nieco tytułowego tesli, dziwacznych urządzeń, agentów, strzelaniny, splecione wątki, humor. Znakomita rzecz.
A Samojlik - wiadomo. Norka Zagłady to kolejny kapitalnie narysowany komiks przygodowy dla dzieciaków, nafaszerowany popkulturowymi mrugnięciami okiem, co by się czytający go tatusiowie nie nudzili zanadto. Bartnik Ignat i skarb puszczy - zamiast animorfów historia, ale też komiks o walorach edukacyjnych, znowu bez nachalności. Ten pan wysoko ustawia poprzeczkę dla nowego komiksu dla dzieciaków. I dobrze.
Nieco (ale niewiele) niżej na podium kolejne dwie pozycje. 566 kadrów Dennisa Wojdy, jedna z najfajniejszych rzeczy roku, może jednak nad Samojlikiem, nie wiem. Bezpretensjonalna saga rodzinna, w dodatku tworzona eksperymentalnie, kadr po kadrze, a składająca się na spójną opowieść. Więcej na ten temat o TUKEJ. Tam niżej.
Pozycja ostatnia to Trust. Album wiadomego autora. Różne rzeczy można o Przemku pisać, ale ja tam niezmiennie do jego technik i warsztatu mam rispekt, nie ważne że z pełnowymiarowych komiksów od niego doczekaliśmy się tylko coś tam o Figurskim i Wojewódzkim, no i komiks unijny. Tym razem grubaśna antologia prac różnych i wszelakich. Jeszcze nie przejrzałem/czytałem całego, ale poraziło mnie parę plansz, zaskakujących rysunkiem, którym bym się u Przema nie spodziewał, że tak umie i może.
Coś na pewno jeszcze było, ale lecę dalej. Propozycje zagraniczne.
Joe Sacco i Strefa Bezpieczeństwa Goražde - dla mnie tegoroczny #1. Emocjonalnie niszcząca relacja z Bałkanów. Spotkałem się z zarzutem że to komiks o jednostronnej perspektywie, ale to nie reportaż o całej wojnie i wszystkich stronach konfliktu, ale o jednej enklawie, gdzie ludzie starają się żyć dalej, choć skala wszechogarniającego skurwysyństwa rejestruje niemożliwie wysoki poziom. Więcej o tym też TUKEJ (linek ten sam co poprzednio).
Oczywisty numer dwa - Kot Rabina i Joann Sfaar. Długo trzeba było czekać na tom trzeci, oczekiwanie wynagradza otrzymanie integrala aż do tomu piątego. Historia tytułowego kota który zaczął mówić i komentuje sytuację w swojej rodzinie algierskich Żydów. Przenikanie się kultur i religii, ze szczególnym uwzględnieniem tradycji talmudycznej to baza do przewrotnych spostrzeżeń i komentarzy zwierzaka. Wymiar całości jest w oczywisty sposób humanistyczny i niechętny wobec wszelkich przejawów nietolerancji (w końcu to tak naprawdę komiks o współistnieniu), ale nie zabrakło też paru zdań krytyki pod adresem Izraela. Nie jest jednak moralizatorsko i dydaktycznie, humor jak wspomniałem przewrotny, a kreska momentami cudownie wręcz groteskowa. Mistrz.
Numer trzy - Jaś Ciekawski - podróż do wnętrza oceanu. Podróż jest w najlepszym 3D na świecie, warto się zapoznać bo wizualnie oszałamia ta historyjka, o czym niedawno zresztą pisałem TUKEJ.
Na podium powinien się chyba też znaleźć Fotograf, razem z Jasiem na trzecim miejscu. Komiks wyjątkowy - podróż do ogarniętego wojną Afganistanu razem z Lekarzami Bez Granic. Choć historia rozgrywa się nie współcześnie, a w latach 80-tych, daje ciekawe spojrzenie na ten kraj i odpowiedź na pytanie - dlaczego nikt nigdy go nie podbił? Gęsta struktura klanowa i nieprzychylne człowiekowi ukształtowanie terenu to pierwsze odpowiedzi. Sam komiks jest natomiast o tyle wyjątkowy, że przedstawia podróż tytułowego fotografa, jego przygody i problemy, w formie pamiętnika, przerywanego co chwilę serią autentycznych zdjęć które trzaskał bez opamiętania.
Opuszczamy podium, jadę już bez numeracji miejsc.
Rzeczy dobre, które dziwnym trafem dotarły do nas dopiero teraz:
Liga Niezwykłych Gentlemanów. Czarne akta - dowód na absolutne odjechanie Alana Moore'a. Historia spajająca tom 2 i 3, będąca czymś... Nie wiem, pośrednim między komiksem a tradycyjną książką? Ciekawa gra formą, Harker i Quatermain wykradają tytułowe akta, by pomiędzy własnymi przygodami przeglądać ich zawartość. To okazja dla czytelnika by poznać wcześniejsze i późniejsze losy kolejnych lig, utrzymane w formie literackiej charakterystycznej dla epoki. Jest zaginiony tekst Szekspira, jest bitnikowski bełkot, jest tekst Crowleya (oczywiście opublikowany pod nazwiskiem jego literackiego odpowiednika), i najlepszy ze wszystkich, tekst w którym Jeeves i Wooster walczą z poczwarami ze świat Lovecrafta. Więcej pisałem o TUKEJ. Nie. Czekajcie. To się POWINNO znaleźć na podium...
Batman: Długie Halloween - już pięć lat temu dziwiłem się, że tego komiksu nie wydano jeszcze w Polsce. No i w końcu go mamy. Jeden z najlepszych komiksów o Batmanie, kapitalnie oddający uwielbiany przeze mnie klimat wynaturzonej bajeczki, przepuszczonej przez filtr zdemoralizowania które towarzyszy światu dorosłych, bonusowo rodzina Corleone. Czy jak im tam. Absolutny must-have, więcej o TUKEJ.
Kick-Ass - baza do popularnego filmu, jeden z przykładów na to, że pierwowzory zwykle są dużo lepsze. Pastisz komiksu superbohaterskiego dla nastolatków, zabawa formą nieco w duchu Strażników, ale biorąca na warsztat nie ponurych, posągowych herosów ze świata DC, a nastoletnich bohaterów pokroju Spider-Mana, nie tylko zresztą. Millar szydzi z naiwnego idealizmu komiksów dla nastolatów, i leci po bandzie, momentami bez hamulców. Dobre. Bardzo. Acz bez przesady. Jednakowoż lepsze stanowczo niż złagodzony film, który jednocześnie stara się być pastiszem, z drugiej strony filmowców nie stać było w paru scenach na brak kompromisów, by w finale dżampnąć szarka.
Tyle w temacie nowości na które trzeba było długo czekać. Na listę w sumie powinny trafić też dwie reedycje, po pierwsze Strażnicy, bo to dzieło niezmiennie wielkie, a dopiero obecne wydanie oddaje mu należyty szacunek. All hail Alan Moore, aż dziw że nigdy nie pisałem o tym komiksie, tylko w jego kontekście. Z drugiej strony - hej, to Strażnicy, każdy powinien ich znać, nie ma sensu opisywać oczywistości. Kiedyś pewnie coś popełnię. Druga rzecz z reedycji do Marvels z WKKM, niedawno wydani przez Muchę, teraz trafili pod strzechy kioskowo. Uwielbiam statyczną epickość mazów Rossa, jak również fakt, że życiorys fotografa jest tu scenariuszową bazą by prześledzić trzy czy cztery dekady historii amerykańskiej superbohaterszczyzny. Lubię bardzo. Więcej TUKEJ. Poza tym oczywiście reedycja pierwszego tomu Ligi Niezwykłych Dżentelmenów. Było w pytałke i jest w pytałke. Takoż samo Przybysz. I Pjongjang. Obrodziło dodrukami zajebistych rzeczy. Nie wspominam o Calvinie i Hobbesie, tu nie da się wskazać jednego tomu, bo seria niszczy jako całość.
Hilda i troll - pięknie rysowany i przednio wydany komiks familijny. Historyjka krótka, wątła, ale nadrabia estetyką i tym nieuchwytnym klimatem, który kojarzy ni się z Doliną Muminków.
Zaduszki - nieco głupio że aż tak nisko na liście, ale jak już pisałem - nie o kolejność tu idzie, więc pewnie alfabet zawinił. Historia babci i wnuczki, które z Izraela przylatują do niechętnej niezmiernie Żydom Polski, by odzyskać kamienicę. Historia ma sporo twistów, więc nie ma sensu zdradzać jak się rozwija, Rutu Modan jest tu rozkosznie przewrotna, ciekawie i niestereotypowo patrzy tu na społeczne relacje izraelsko-polskie, w dodatku dawno (jeśli wogóle) nie było tak bogato w komiksie zagranicznym zobrazowanej Warszawy. Polecam.
Fistaszki - każde. Zawsze.
Poza listą - Rork integral numero uno, w ciemno, bo pewnie by się załapał, jak bym zdążył nabyć i przeczytać. Lubię tą kreskę, a najbardziej mi podchodziła z tajemniczym klimatem białowłosego. W końcu okazja poznać całą serię, od dawna już nieobecną na rynku, bo przegapiłem. A w ciemno zakładam że warto. Pamiętam tylko że Cmentarzysko katedr niszczy wizualnie, chętnie się przekonam i dam zniszczyć. Poza listą także drugi tom Hildy, z tych samych powodów.
6 komentarzy:
Billposting thurrac
Zaduszki, Strefa, Kot, Bartnik i Akta będą u mnie w dyszce na 99%.
Czytałeś "Na własny koszt"? Jak nie - to łykaj. Jak tak - to czemu nie ma w topie? Nie podeszło?
Brown, głupio przyznać, odstraszył mnie rozmiarem czcionki. Ale muszę doczytać.
nie ważne że z pełnowymiarowych komiksów od niego doczekaliśmy się tylko coś tam o Figurskim i Wojewódzkim, no i komiks unijny,
Ale jakto: nieważne? Istotą komiksu jest opowiadanie historii. Bez niej - nie ma komiksu.
Rozwiń, proszę, Bartoszu, bo myśl komentarza mi jakoś umknęła. Wydanie której z powyższych pozycji celebrujesz i uważasz za ważne?
trochę brakuje mi "Przygód Nikogo", no i Presla.
poza tym dość mocno się się zgadzamy.
IMO Przygody Nikogo #nikogo. a Presla mam w plecy.
Prześlij komentarz