poniedziałek, 3 marca 2008

The Matrix Comics 1&2

Jedna z najlepszych rzeczy jaką udało się zrobić Wachowskim przy okazji "Matrixa", to wykreowanie własnego uniwersum. Nie zrobienie świetnego filmu - to się udaje wielu twórcom, nie wyciągnięcie z niego kasy z nawiązką - to akurat w Hollywood dzieje się chyba jeszcze częściej. Owszem, na grach, zabawkach, pudełkach śniadaniowych i innych bonusach zarobili dodatkowe krocie, ale należy im się. Nie o to chodzi. A o co? Kręcąc swoje filmy i dorabiając do nich przybudówki, wykreowali największy bodaj filmowy świat od czasu Gwiezdnych Wojen. Owszem, Lucasowi zajęło to więcej czasu, po Trylogii przyszło 'Expanded Universe', które przed dekady rozwijały galaktykę o kolejne planety, rasy, postaci, wszystko.

Wachowskim zajęło to wszystko jakichś pięć lat.



Owszem, schrzanionym finałem cyklu zaprzepaścili kultowość całości, przez co często o ich dokonaniu myśli się przez pryzmat 'trójki'. Błąąąd. Lukas też popełniał błędy, przecząc na ten przykład niektórym pomysłom z oficjalnie uznanego 'EU' w nowej trylogii, ale nikt nie przeczy że jego Galaktyka to kompletny olbrzymi świat, z historią i mitami. W przypadku Wachowskich często się o tym zapomina.

Wycinek historii Matrixa - z perspektywy Neo - przedstawiają trzy filmy, ale to ułamek całości. Dodatkową cegiełkę do zmagań ekipy Morfeusza z Matrixem dostawiają gry komputerowokonsolowe (nie grałem w żadną, nie będę się mądrzył). Historię i tło poszczególnych wątków rozbudowują japońskie krótkometrażówki z "Animatrixa". Dowiadujemy się co nieco o postaciach, tle konfliktu ludzi z maszynami, poznajemy parę historyjek i ze świata 'prawdziwego', i z 'virtuala'. Dokładnie tak samo ten przeogromny świat rozbudowują matrixowe komiksy.

Cykl szortów zaczął się ukazywać w okolicach premiery pierwszej kinówki online, po czym Wachowscy - rozbudowując swoje imperium o kolejne media - postanowili wydać go na papierze. W dwóch tomach. W ramach własnego, nowego wydawnictwa. Było po co wydawnictwo zakładać, bo w komiksach łapy maczali między innymi Darrow, McKeever, Sale, Sienkiewicz i inni nieprzeciętni wymiatacze. Pojawiły się też dwa opowiadanka - jedno z nich, nader smaczne, napisał Gaiman. Trudno wskazać szorty słabo rysowane. Nie ma słabych, co najwyżej mniej ciekawsze. Autorskie pomysły wspierają świat Wachowskich w sposób nietypowy, pokazując inne aspekty życia w tym rozdwojonym świecie. Ba - jest nawet rekonstrukcja pierwszego zabójstwa dokonanego przez robota. Obie antologie bronią się same, nawet jeśli nie przepada się za filmami (taki Kolec parokrotnie mi polecał, a serią kinową ostentacyjnie gardzi), więc warto spróbować. Dla fana to raczej konieczność, bo komiksy, podobnie zresztą jak i znakomity "Animatrix", sprawiają że w sumie nieskomplikowane mordobicie z Keanu Reevesem nabiera wielowymiarowości i głębi.

Sięgnijcie, sprawdźcie sami. W zestawie są takie kwiatki jak nawiązanie do "Moby Dicka", czy matrixowe spojrzenie na psychiatrię. Dobre po prostu, a komiksy w wersji cyfrowej ciągle można przeczytać gdzieś tu.