piątek, 10 lutego 2012

Moje komiksy roku 2011

Zerkam od jakiegoś czasu na wyniki głosowania na komiks roku i przyznam że nie ogarniam,. Refleksje na ten temat, jak również czy podawanie wyników głosowania w trakcie głosowania ma sens, i co może z tego wyniknąć, zostawię sobie raczej na później. Temczasem - cholera, long time no blogin', więc może podsumuję na tyle lapidarnie na ile mnie stać minione 12 miesięcy na naszym ryneczku. Co sądzę o polskim komiksie jako-takim można przeczytać na Kolorowych, a u siebie po prostu wymienię albumy co mi w trakcie roku najbardziej podeszły. W chronologii według wyników głosowania na moment obecny. Oczywiście - nie dałem rady wessać wszystkiego co się u nas wydaje, przez co moja subiektywność jest podwójna. No i wybaczcie mi brak okładek, bo za dużo tego, a ja jestem leniwe dość bydlę.

Czasem - jedno z zaskoczeń, bo od pierwszych informacji do premiery stosunkowo mało czasu minęło. Fajna historia Grześka Janusza, może nie najlepsza jaką napisał, ale na typowym dla niego wysokim poziomie poniżej którego nie schodzi. Fajne drugie dno, które można sobie interpretować po swojemu - o czym to w ogóle niby jest. Rewelacyjna krecha Kolca, który rozwija się jak szalony. Oby nie przestawał, a palma mu nie odbiła, to za 5 lat wygryzie Trusta z intratnych zleceń, i rzeczony może weźmie się znowu za komiksy inne niż zamawiane. Albo i nie.

Pinokio - może mnie nie powalił całościowo pierwotnie, ale wizualnie to jest majstersztyk, gry konwencjami (i narracyjnymi, i plastycznymi) to rewelacja, a zabawa z pierwowzorem przednia. Wydane też świetnie, więc mus.

Pluto - moja osobista ulubiona seria która wychodzi w normalnym trybie w naszym pięknym kraju. Wizualnie - manga bez przegiętych oczu. Dynamiczna dynamika, mimiczna mimika. Fabularnie - kapitalna historia z wykorzystaniem robotów by mówić o istocie człowieczeństwa i ludzkiej dehumanizacji. Wszystko w konwencji kryminału. Każdy, kto zlewa ten komiks, bo nie lubi mangi, czyni głupio - i tyle.

Szkicownik KRLa - no może to nie komiks, ale robota komiksiarza, było nie było. Jak by to powiedzieć... to nietuzinkowe wydawnictwo pozwala zajrzeć do głowy jednego z ciekawszych i chyba też bardziej pokręconych autorów pokolenia... hmmm... średniego? Szkice, projekty, generalnie najlepszy komiksowy odpowiednik dodatków z DVD pozbawionych filmu, ale że my te filmy raczej dobrze znamy, to nie ma żalu.

Amerykański Wampir - Vertigo takie, jakie lubię. Rysunkowo może bez urywania dupy ale na poziomie, ważne że rysunkiem po oczach nie kole. Fabularnie wampirzy western, czyli miks niemal idealny, bonusowo main hero to interesujący skurwiel i łach jakich mało. Dodatkowo fajne zestawienie ducha przemian tamtych czasów - wampir amerykański jest nową rasą krwiopijcy, jeszcze bardziej wyzbytego zasad niż jego poprzednicy ze Starego Lądu. Ergo - patrzaj Europo, jakiego przebydlaka sama stworzyłaś i poszczułaś na świat, z sobą włącznie. Dobre, czekam na ciąg dalszy.

Diefenbach - wizualnie mistrzostwo, Dürer pełną gębą. Całość ascetyczna w fabule i narracji jakby, ale wszystko buduje kapitalny, skandynawski taki klimat. A że ponoć to komiks w klimatach blackmetalowych, to coś jest na rzeczy. Ale jak się ma to do poprzedniego tomu? Czyżby to prequel? Mnie tak wynika, a że mało kto ośmielił się zestawić w recenzji fabułę z tomem poprzednim, to nie mam przesłanek, może jestem w podejściu osamotniony. Muszę kiedyś spytać Benka. Może będzie litościwy, zachowa powagę i odpowie szczerze. Tak czy siak - czekam na kontynuację, oby wyszła szybciej niż później.

Mglisty Billy - no to też trudno nazwać komiksem, a przynajmniej całość wydawnictwa. Dziwna rzecz, taka niby infantylna ale kripi, trochę klimatu E.A. Poe, nieco wrażliwości Burtona, duchy, upiory, nieco obleśności w wersji dziecięcej, jakieś pijawki i robale. Przyjemna choć niejednoznaczna lektura, tu jakieś pamiętniki, historyjka komiksowa, potem dziwaczne ogłoszenia. Tak czy siak - wspominam bardzo przyjemnie, za te burtonowo-poowe klimaciki które uwielbiam, nawet jak zinfantylizowane.

Wybryki Xinophixeroxa - może fabularnie mniej mi robiło toto niż poprzednie rzeczy Sandovala, ale wizualnie robi jak zawsze ten pan, nie widzę sensu rozwijać myśli. Jak się lubi jego krechę i sposób operowania farbkami to się nie potrzebuje więcej słów zachęty, tylko się to łyka.

Wiedźmin: Racja Stanu - bo to komiks środka jakiego w Polsce brakuje, w dodatku naprawdę na poziomie. Nie jest to Sztuka przez duże S, nie zmieni nikomu życia przesłaniem, Klimek może nieco za bardzo stara się ciągnąć krechę po frankofońsku (ja tam lubię jak ktoś stawia bardziej na mazy w autorskim stylu), ale spokojnie mógł by się ten komiks wydać na rynku zachodnioeuropejskim, i raczej nie wyróżniał by się w sposób negatywny, prędzej pozytywny (z drugiej strony - ja przecież nic kurwa nie wiem o komiksie frankofońskim, więc co ja pierdolę???). Dobre ujęcie Wiedźmina, fachowa oprawa, chciał bym takich rzeczy naszej produkcji więcej.

Corto Maltese: Złoty dom w Samarkandzie - bo Pratt to Pratt i już za ten fakt należy się owacja że Post w końcu wydał kolejny tom tego znakomitego cyklu.

Rewolucje. Na morzu - bombeczka, chyba moja ulubiona pozycja polskiej produkcji tego roku. Skutnikowa krecha i malunek jak to zwykle, choć dupogęby mniej dupowate, a akwarelek jakby więcej i subtelniej i w ogóle. Fabuła jest po prostu nośnikiem zupełnie służebnym tutaj wobec narracji, która jest pierwszorzędna, na co nigdzie w recenzjach uwagi nie zwróciłem, żeby ktoś to zaakcentował. Bo nie chodzi jak dla mnie tutaj o to co jest opowiedziane, a jak. Proste historyjki bohaterów nie ruszają zanadto, bawi operowanie napięciem, ciekawością odbiorcy (czyli moją, nie wiem jak u innych), konsekwencja i konstrukcja całości precyzyjna niczym szwajcarski zegarek. A najlepsze jest łączenie wątków, będące jakby komiksowym odpowiednikiem jednego długiego ujęcia na cały film. Zero przeskoków scen. Zero nagłych zmian miejsca akcji. Wszystko w ten czy inny sposób się lepi, od początku, aż do samego końca. Mojego, albo jej.

Sorry.

Nie ten film.

Bler 2: Zapomnij o przeszłości - inny kierunek niż tom pierwszy, z dekonstrukcji superbohatera zrobił się nagle Philip K. Dick. Ciekawi mnie jak z tego Rafał wybrnie, czy nie będzie jak z Matrixami, które w połowie sprawiały jeszcze wrażenie że autorzy wiedzą o co im chodzi, ale nie mówią wszystkiego, a na koniec okazało się że nie, jednak nie, po prostu przeciągali gluta. Zakładam że Rafał wie co robi, ma u mnie kredyt, nie przeszkadza mi że to na poważnie (postironia, lol [i SIC! na raz]).

La Masakra - tytuł mówi wszystko. Prosta krecha w stylu jakby-prasowym, poczucie humoru które specyfiką i brakiem tabu oscyluje między Raczkowskim i Pythonami, tylko że bardziej dosadne. Kupy, kopulacja, urywanie łbów. Byłem wniebowzięty. Czarna Koperta na BFK moim polskim komiksem roku? Chyba jednak tak. Sorry Mateusz. Jerzego Szyłaka nie przepraszam, zdaje się że wie że i tak jestem (byłem?) jego hejterem, więc mu raczej wszystko jedno.

Torpedo - nie ważne który tom, była to moja ulubiona wychodząca u nas normalnie seria, dopóki się nie skończyła (pałeczkę przejął Pluto). Bezbłędna kreska, świetny klimat, słowne wygibańce i megaskurwiel w roli głównej. Miller by tak chciał, ale nie umi.

Wyszło mi 14 pozycji. Nie. 15. Chyba. Część się nie załapała w głosowaniu, bo limit do 10 pozycji jest, musiałem więc eliminować na niejasnych nawet dla mnie samego zasadach. Parę pozycji z listy na bank doczytam, ale parę innych pozycji się nie załapało do zestawienia, i w sumie nie wiem dlaczego ich tam nie ma, gdyż powinny. No to jazda:

LXG: Stulecie - 1969 - Moore jest Moore, znaczy wariat erudyta o niesamowitej wręcz fantazji. Czarne Dosje mnie zniszczyło swego czasu, pierwszy tom Stulecia już niekoniecznie, a tu znowu pięknie jest i cudownie jest. Era wodnika, wolna miłość, narkotyki. Tona nawiązań które tym razem jestem w stanie wyłapać - the Ruttles, odpowiednik Jaggera śpiewający odpowiednik "Sympathy for the Devil", o odpowiedniku Crowleya nie wspominając. Intrygujące zakończenie, czekam na zamknięcie tomu trzeciego niezmiernie.

Fistaszki - WTF??? Wyszły w zeszłym roku aż dwa tomy, oba znakomite, bo i bohaterowie są lepiej rozwinięci, i Snoopy bardziej ukrztałtowany, jest więcej emo-głębi filozoficznej, słowem mus totalny. Czyżby każdy z jurorów myślał 'e, pewnie kto inny to już zarekomendował'???

Logikomiks - strzał z końca roku, ale celny stanowczo. I mocny. Czysta, precyzyjna kreska, dobrze oddająca mimikę postaci, do której w większości komiksu się sprowadza. Miłe kolorki. Ciekawa biografia głównego bohatera (fakt, że fabularyzowana), równie ciekawa jak losy nowożytnej matematyki, logiki i filozofii. Wszystko ładnie wytłumaczone, niebanalna konstrukcja fabuły: historia Russela, logika, będąca historią jego i zmian w logice, tak naprawdę prowadzi do pewnych sugestii co do ludzkiego myślenia w kontekście wojny, a to wszystko spina epilog ze sceną z "Oresteji" Ajschylosa. Jak dla mnie to jest kolejne wzięcie wszystkiego w cudzysłów, i zwrot autorów poprzez antycznych bohaterów do reszty UE, by nie zostawiać Grecji w dupie, zdanej na samą siebie, bo tak Europejczykom nakazuje rachunek zysków i strat, które mogą wyniknąć z wysupłania na nią kasy. Mogę być w błędzie i to srogim, bo komiks miał premierę pierwotnie ponad 2 lata temu, i temat europejskiej pomocy dla Aten nie był bieżącym zmartwieniem unijnych polityków, ale mogę też nie być. W końcu Grecja nie upadła ekonomicznie z dnia na dzień. Ale to tak na marginesie, bo wzmianki o tym w komiksie nie ma, a to i tak świetna rzecz.

Poza tym podobała mi się też Biblia Bisleya, ale czy to komiks? No nie. Ale Szkicownik KRLa to szkicownik a nie komiks, więc co tam, niektórzy strasznie skopali ten album, ale ja tam ołówkowe mazy Simona lubię, więc dołączam do swojego zesawu.

Poza tym zniszczył mnie z totalnej zaskoczki tomik FOR: Komiksy o tematyce ekonomicznej, czyli antologia trzeciej edycji konkursu Fundacji For. Zaskakująco wysoki poziom, fabuły niby ekonomiczne, ale z pogranicza fantastyki i nowej przygody, aco najlepsze - komiks zupełnie darmowy. Po prostu trzeba-to-mieć

No dobra. Kłamię szpetnie. Po koszmarnej lekturze dwóch tomów poprzednich i nerwowym wbijaniu sobie przy tym paznokci w udo, widząc co zebrało nagrody tudzież wyróżnienia speców od ekonomii, zdecydowałem że nie chcę tego więcej oglądać. Ani czytać. Ale może ktoś się na to zdobył i potwierdzi że poziom rodzimego komiksu ekonomicznego rośnie. Mnie nic na ten temat jednak nie wiadomo. Wszystko pewnie przez to ,że miałem pomysł na dobry krótki komiks o bodajże podatkach, KRL o ile pamiętam wyraził zainteresowanie pomysłem którego jeszcze nie poznał, niestety nie nastąpił nigdy etap przekazania scenariusza (bo i etap spisania go też nie nastąpił), przez co cały krajowy gatunek na tym cierpi.

Więcej grzechów nie pamiętam, żałuję tylko że nie zmieściłem się w dziesięciu pozycjach.

W sumie to nie.

Tak szczerze to wcale nie żałuję.

To nie plebiscyt organizowany przez organizację nieokreślonej proweniencji, ani prestiżowy magazyn, tylko mój blog, którego nie aktualizowałem przez półtora roku. Mogę na nim sobie pozwolić na łamanie zasad z taką samą konsekwencją, jak na totalny brak zasad, łamany czasem dla urozmaicenia zasadami.

O tak!

Do następnego.

Pod skryptem - dla wymienionych znak jakości Gonza, ale nie mam go pod ręką, więc go sobie teraz weźcie i wyobraźcie.

6 komentarzy:

Michał Misztal pisze...

Zajebiste podsumowanie! Paru rzeczy nie czytałem (na przykład Logikomiksu), ale udało Ci się do nich zachęcić.

Anonimowy pisze...

O dzięki, miło że sie podobało i ktoś doczytał do końca, ciekaw jestem co masz jeszcze w plecy.

Gonz

Michał Misztal pisze...

Z rzeczy, które chciałbym nadrobić, jeszcze Corto Maltese, Rewolucje i Torpede. Ligi nie liczę, bo leży na półce w kolejce.

Michał Misztal pisze...

Torpedo, nie Torpede hehe.

Anonimowy pisze...

Corto jest zajebisty jako seria, zaczynaj od syberyjskiego. to jest dla mnie kwintesencja komiksu europejskiego, bez tego wszystkiego co mnie często w komiksie europejskim zniechęca. znaczy - inny biegun niż żabojadzkie pierdy. Torpedo też kapitalny, mocny, i zajebiście rysowany. o ile nie należysz do ludzi którzy zakładają że jak bohater bije kobietę, to znaczy że komiks sam w sobie jest zły, to powinno podejść.

GNZ

Michał Misztal pisze...

Nie zakładam hehe, a obie serie pewnie sprawdzę w swoim czasie. Dzięki za polecenie.