poniedziałek, 23 lutego 2015

Deluxy od DC na propsie

Jakiś czas temu pisałem o Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela jako o fajnej inicjatywie, może nierównej, może nie dla każdego, ale czymś, co może na rynek komiksowy otworzyć oczy osobom co może i by coś kupowały i czytały, ale nie wiedzą co jest grane poza filmami o Iron Manie. Dostali serię ze znanymi bohaterami na tacy, w kioskach, i włączyło się ssanie na więcej prawdopodobnie, przynajmniej z wywiadu z Tomaszem Kołodziejczakiem na Alei może wynikać, że diagnozę miałem dobrą. Mamy coraz więcej fajnych tytułów, a po komiks sięga coraz więcej osób.

I dobrze.

No to teraz pytanie co dalej. WKKM ma dalej cieknąć, ale to co jest proponowane raczej po mnie spływa, więc pas, może pojedyncze tomy będę łykał, ale za prenumeratę dziękuję. Pewnie nie tylko ja. A że nie samym Marvelem człowiek żyje, to zwiększa się miejsce dla innych wydawnictw. Bardzo fajnie że Taurus i Mucha odpalają nowe serie, fajnie też że Egmont inicjuje deluxy z DC, bo moment wydaje się być idealny.

Linia wydawnicza prezentuje się naprawdę fajnie i dobrze że polski wydawca puszcza coś ponad dotychczasowe Nowe 52, które mnie umęczyło - poza główną linią Batmana i Wonder Woman z tego co czytałem nie warto po nie sięgać (acz ponoć Szpon też fajny, szkoda że go Amerykanie skancelowali).

Poniżej pokrótce przejazd przez cykl z argumentami dlaczego jestem na tak.

Batman. Rok pierwszy - bo to rodzące się przez dekady genesis Batmana zebrane przez Millera i Mazzuchelliego do kupy. Jeden z najważniejszych Batmanów, na równi z Powrotem Mrocznego Rycerza i Zabójczym Żartem. Dla fascynatów dobrego kina z aktorami o włoskim pochodzeniu mamy tu konkretne odwołania - Wayne jest komiksowym Travisem Bickle z Taksówkarza, i do niego jeszcze bardziej niż do Bickle'a pasuje cytat, że jest 'trochę prawda, trochę fikcją i chodzącą kontradykcją'. Sam Gordon to Serpico, a właściwie ciąg dalszy jego przygód, to jedyny sprawiedliwy wśród sprzedajnych gliniarzy. BTW ciekawe komu zazgrzyta, że początki Gordona w ogóle nie pasują do tego co pokazane jest w telewizyjnym Gotham. Totalny must-have, żałuję że nie popchnąłem swojego Roku pierwszego jak chodził za dziwne kwoty na allegro, by teraz ze spokojem ducha nabyć tą wersję.

Batman. Ziemia jeden - nie czytałem, chętnie poznam, bo i tak chciałem. Taka alternatywna nieco historia, Earth One to oddzielne kontinuum, gdzie historie bohaterów opowiadane są na nowo, od początku. Coś na wzór Ultimate chyba, tyle że odpalone w momencie gdy Marvel z tej linii rezygnuje. Tak czy siak - jednotomowe 'w poprzednim odcinku' - losy Bruce'a Wayne'a od dzieciństwa, do wieku jakoś tam młodego. Typuję że to coś raczej dla fanów Gotham niż hardkorowców, ale i tak chętnie się zapoznam.

Kryzys tożsamości - nie czytałem, chętnie poznam, bo i tak chciałem. Ponoć odchodzi od stereotypu eventu gdzie wszyscy leją się ze wszystkimi w jakiś totalnie idiotyczny sposób. Zamiast tego sporo mówią, i jest coś na kształt dochodzenia. Nie wnikam, wolę wchłonąć z głową czystą od oczekiwań.

Superman. Czerwony syn - tak, bo dawno nie mieliśmy dobrych elseworldów, a to jedna z najlepszych alternatywnych historii dotyczących bohaterów ze świata DC. Co by było, gdyby szalupa z maleńkim Kal-Elem rozbiła się nie w USA, a w Rosji? Jak wpłynęło by to na zimnowojenną równowagę sił (patrz: co by było, gdyby dr Manhattan był Rosjaninem)? Czyli mamy Supermana, dla którego czerwień a nie biało-czerwone paski są symbolem, oraz nie sprawiedliwość dla wszystkich, a równość dla wszystkich jest najważniejsza. Do kompletu paru innych bohaterów z unviersum DC w sowieckim ujęciu. Fajnie to Millar wykombinował.

Batman. Mroczne odbicie - jedna z nowszych rzeczy w zestawieniu, bliższa momentem powstania do Nowego 52, niż do klasyków. Snyder to solidny opowiadacz, a Jock wie jak się rysunkami robi robotę. Komiks jest faktycznie ponury i to bardziej stroną psychologiczną to osiąga, niż jakąś fantastyczną grozą. Na scenę wchodzi syn Gordona i robi się nagle ciężka atmosfera. Also: Bruce Wayne not included. Czyta się to lepiej niż większość nowego DC.

Lobo. Portret bękarta - czyli Ostatni Czarnian i Lobo powraca w jednym tomie. Sporo komiksiarzy powie 'meh, mam to z TM-Semica' ale nie w tym rzecz, w końcu gdy ukazywały się te komiksy na naszym rynku, to spora część czytelników WKKM robiła jeszcze w pieluchy (albo w ogóle nie było jej w planach). Te dwie serie to prawdopodobnie najlepsze serie z Ważniakiem, rysowane jeszcze przez Bisleya, to anarchistyczny trolling wobec trykociarskiego mainstreamu zarówno w warstwie fabularnej, jak i graficznej. Lobo jest bucem z przerostem ego, wyrywa ludziom kręgosłupy dupą i generalnie sieje demolkę, to coś przy czym żaden 16latek nie przejdzie obojętnie, tylko nagich duper brak, za to są pingwiny. Mam sentyment może, ale w mojej opinii dla fanów superhirołszczyzny to jest a-must-have.

Batman. Azyl Arkham - czyli komiks, bez którego pewnie nie było by najlepszej serii gier opartych na komiksach. Batman zmuszony jest wejść do sławetnego psychiatryka, gdzie toczą się zamieszki. Fabuła nie jest zbyt złożona, ot, przejazd po co znańszych, tudzież ciekawszych villainach, a skoro wariatkowo to jedziemy psychoanalizą. Niektórzy pamiętam hejtowali, dla mnie OK, mistrzowska natomiast jest strona wizualna, wymalowana przez Dave'a McKeana, kapitalne też jest oryginalne liternictwo. Tak wyglądające komiksy już niestety nie powstają, a jest tu to, co najbardziej lubię z superbohaterszczyzny z okolic przełomu 80/90.

Nowa granica - nie czytałem, chętnie poznam, bo i tak chciałem. Dwa słowa które mi sprzedają ten tytuł: Darwyn Cooke. Taurus przedstawił nam dostatecznie dobrze tego pana swoim Parkerem, bym brał z nim w ciemno wszystko, dlatego też nie czytam, nie wnikam, wiem że on, i na ten album ze wspomnianych właśnie czekam najbardziej.

Trójca - podobnie jak przy Nowej granicy, znowu dwa słowa, choć jaram się mniej: Matt Wagner. Lubię, choć jakoś szczególnie się nie ekscytuję. Zebrało niezłe oceny, może być fajnie.

Batman. Syn demona - nie czytałem, i w sumie nie czekam, sam pomysł z synem Batmana to jest jak dla mnie najgłupszy pomysł DC do czasu Nowego 52. Może z ciekawości kiedyś po to sięgnę, ale mnie ten tytuł stanowczo najmniej grzeje. No ale wiadomo, nie tylko ja jestem targetem, a może zwłaszcza nie ja.

Co za dużo to i świnia nie zeżre, jak mawiają mędrcy, ale fajnie mieć w czym wybierać, fajnie też że wydawcy czują że jest rynek ma coraz większy potencjał, jest rozwój, będzie więc może jeszcze więcej fajnych tytułów. A Dzieci WKKM otrzymują fajną alernatywę.

Z drugiej strony decyzja DC na puszczenie Egmontowi sporej ilości fajnych tytułów oznacza, że Wielkiej Kolekcji Komiksów DC, tak jak wychodzi zdaje się w Niemczech, to się nie doczekamy.

Mogę z tym żyć, pewnie za dużo by mi się i tak dublowało.

Brak komentarzy: