sobota, 20 kwietnia 2013

Hejt na Maxa

Maxa Payne 3. Powrót kultu, gra która jako jedna z pierwszych wplotła pełnokrwistego (czyli coś więcej niż Duke) bohatera do gry akcji, raz dała nam wszystkim spowolnienie czasu w pierdyliardzie innych kolejnych produkcji. Jedynka już jest niemal legendarna, te schizy wszystkie, psychodela. Dwójka ma sie do jedynki tak jak Psy 2 do części pierwszej. Znowu Franz Maurer, znowu chleje, niby powtórka ale nie do końca już to, bo gra była na raptem dwa wieczory. Grało się fajnie, wprowadzono to czego zabrakło noirowemu bądź co bądź poprzednikowi - femme fatale, w dodatku z giwerami. Było fajnie.

No i w końcu część trzecia, ogolony na pałę Max zapieprza po faveli i pruje do localsów. To przynajmniej obiecywały skriny. I to mniej więcej dostajemy. Były gliniarz, rozchlany i na przeciwbólowcach non stop, robi teraz za cyngla do wynajęcia w Brazylii, bo w NY sobie już przesrał, o NYPD nawet nie wspominając.

Spoko? Spoko. No to jedziemy dalej.

Intro wprowadza znowu w klimat, pierwszoosobowe monologi Maxa pełne są w tej samej mierze użalania się nad sobą co żółci, skisłej i skumulowanej. Motyw przewodni znany jeszcze z jedynki ładnie ktoś smyra na wiolonczeli. Jest dobrze. Agresywny montaż. Wkręcam się.

Dalej spoko? No to odpalam grę.














Jipikajej, wydymańcze!

Gram i coś mi nie bangla. Nie wiem co. Jakiś czas trwało ogarnięcie.

Poprzednie Maxy były dla mnie baletem przemocy w zwolnionym tempie, ze śmigającymi wszędzie w spowolnieniu kulami i śrutem, sypiącym się tynkiem (chyba, albo sobie to dopowiadam idealizując). Poetykę tej gry tworzyły spowolnione skoki z dwoma klamkami, w duchu Johna Woo, kiedy to kosiło się w trakcie jednego lotu z 5 typa, wstawało, otrzepywało, leciało dalej.

Tymczasem MP3 niby też oferuje to samo, ale nie tyle nie premiuje takiego sposobu gry, co za niego karci. Wyskoczenie z za węgła na jednego nawet typa z bronią to prawie pewien uszczerbek na zdrowiu. Wyskoczenie na paru to murowane zjechanie paska zdrowia o połowę albo i 3/4. Jak dojdą do końca naszego zdrowia, to na automacie zjada się pigułki (bardzo drogocenne i szybko schodzące w tej części), i gra leci dalej, o ile rąbnie się tego typa co nas trafił. Miewa to sens na bliższych dystansach, ale w niektórych miejscach, gdy nie wiadomo gdzie jest albo za czym się schował typ, to po prostu niewykonalne. wtedy replay.

Skoro więc w Maxa nie można grać jak w Maxa, to jak grać? Trudno powiedzieć, autorzy gry też chyba sami nie byli pewni, bo dodali możliwość taktycznego lepienia się do ścian. To detonuje od środka sprawdzony już te 12 lat temu patent na gameplay. Trzeba się czaić, chować, strzelać z za węgła, co jest dla mnie OK. Lubię Gears of War, podobało mi się dołożenie chowania do GTA czy RDR, fajnie to się sprawdza nawet w nowym Tomb Riderze. Główną treścią jednak żadnej z tych gier nie jest szaleństwo w Slo-Mo. W nowego Maxa grało mi się mniej instynktownie, bardziej analityczno-matematycznie. Czy warto wyskoczyć z za rogu? Nie, nie warto, bo dostane serie, poza tym bullet time'u mało, i powoli się odnawia. To co? Włączam spowolnienie bez skakania, wynurzam się z za murka, wale 3 kulki celowane w łeb typa z karabinem, chowam się. Jak się uda to biorę na celownik PMem dwóch typów z drugiej strony, of coz też na spowolnieniu. Bez nie ma sensu, skoszą mnie zanim wyceluję.

Jest więc tak naprawdę i zabawa w chowanego, i jazda na spowolnieniu, szaleńcze skoki są opcją tylko dla ozdoby, jako obowiązkowy element serii. Momentami bliżej tu do Call of Duty niż do pierwszego Maxa. Zwłaszcza w momentach gdy gości jest z 6-10 i zachodzą z flanki, a robią to naprawdę dobrze (plus dla autorów), gdy bullet tajmu nie ma, a gdzie się cofnąć też nie, bo przestrzeń ciasna. Dziwnie ta gra jest zbalansowana, nawet na normalu, ale to może moje brutalne zetknięcie oczekiwań z ofertą. Bywa.

Jest jednak w tej grze długa lista niedoróbek, które nie wiem jak mogły nie zostać wykryte przy testowaniu. Nikt poza autorami w tą grę nie zagrał od początku do końca, że nie znalazł tych baboli???

Gówien jest sporo, od drobnych do większych. Wczoraj na przykład przed snem mocowałem się z Quick Time Eventem, który jest zepsuty. Po prostu, glitch, nie moja pierdołowatość, sporo osób w internetach pisze o tym problemie (nie każdy go ma). Seria guzików do wciśnięcia, przy trzecim który się pojawia na ekranie zanim zdążę zarejestrować co zrobić mam już kulkę w brzuchu. Smuteczek. Powtórka. To samo. Powtórka, mashuję guzik jeszcze przed pojawieniem się polecenia na ekranie. Znowu ginę.

Co jest, kurwa??? Jak można zepsuć Quick Time Event??? Przecież to sekwencja 3-4 guzików do wciśnięcia, która jak się ją klika we właściwy sposób popycha scenkę do przodu. Jak można to zjebać? Jak można to przeoczyć??? Dzięki wszechrzeczy że tam zawsze ten sam guzik do wciskania jest, jak by był random to scena była by nie do przejścia pewnie, a teraz za którymś razem za chwile może mi się uda.

Czilll.

Pozytywy. Bohater, jego teksty, klimat, fabuła. Zaczyna się w rynsztoku, po czym szybko Max coraz głębiej zapada się w szambie. Biały gringo łazi po slumsach i rozwala kolejne rzecze biedaków mających w życiu jeszcze gorzej niż on tylko po to, by czuć się dobrze patrząc w lustro. Czy to nie jest fascynująco pojebana postać? Pewnie że jest.

Tylko dlaczego, nie ważne czy w irish barze w NY, czy w swoim pokoju hotelowym w San Paolo, wszędzie doi łiskacza z takiej samej szklanki? Wozi ją ze sobą? Wychodzi że się dopierdalam, bo szklanka jest szklanka, wszędzie mają ten sam kształt i są, no cóż, przeźroczyste, bo ze szkła. Tak, i nie dopierdalał bym się gdyby to był tumbler do łiski który ma prawie wszędzie zbliżony kształt. Szkoda tylko że tu się ktoś spiął i zrobił na denku (które Max pokazuje nader często) charakterystyczny deseń. I wychodzi że wszędzie gość łoi łiski z własnej szklanki. Albo wszędzie mają tego samego dostawcę. W pierwszym Maxie nikt by na to nie zwrócił uwagi, w 2ce by to uszło, ale do cholery, w game industry minęło 10 lat, sporo się zmieniło. Ta gra stara się uwodzić gracza swoją filmowością, umownym realizmem, gameplay ma popychać fabułę, ale do cholery, entropia siada mi przez tą jebaną szklankę. Nie można było z tego jebanego denka zrezygnować? Nie mogło być płaskie, bez wyrazu i uniwersalne, takie co to właśnie i w NY i w Sao Paolo mają? Bohaterowie nawet ciuchy w tej grze zmieniają między levelami, po kiego psuć to taką szklanką???

Tak, dopierdalam się, ale dlatego że ilość takich gówien które wyłapałem osiągnęła u mnie masę krytyczną.

Kolejna bzdura fabularna. Idę przez płonący budynek. Pierwsze piętro. Nie mogę przestrzelić szyby w oknie i zeskoczyć, co by się nie uwędzić, bo designer zaplanował dla mnie przemarsz przez ogień i parę strzelanin z podpieczonymi przeciwnikami. Joe McLane by skoczył przez okno zasłaniając łeb krzesłem. Sam bym próbował wywalać oknem. Nie Max. Max jest takim straceńcem że ma wyjebane, nie wyskoczy, przejdzie przez ogień, zabije każdego, by na wieczór utopić swe smutki w litrach gorzały i górach proszków. Życie? Powietrze? Ucieczka w najprostszy możliwy sposób? Nie, to asceta. On nie idzie na skróty, łatwiznę. Szkoda że się sam nie zastrzeli. A z nim debil który zaprojektował ten fragment sceny. Przecież mogli przeprowadzić Maxa nie pod oknami, a przez zamknięty korytarz, to bym się nie zastanawiał dlaczego bohater nie ucieka gdy może. Znowu pierdoła, ale tu siada nie tylko immersja, ale także minimalna jakaś identyfikacja która wytworzyła się u mnie wobec postaci, którą steruję. FAIL.

No to teraz dla odmiany kolejny glitch. Strzelanina w Hoboken, budyneczek w trakcie rozbiórki czy remontu. Rozwalam typków. Chce iść dalej, ale nie mogę, bo sidekick blokuje przejście. Ani przejść, ani zeskoczyć, a sprzedanie mu kulki pozwala tylko na reset czekpointa. Drugi i trzeci raz - to samo. Coś zjebane. Pomaga dopiero kombinowanie z podejściem w przejście razem z nim, ale dopiero po zlikwidowaniu wrogów. Zrobienie to wcześniej nie pomaga, bo zostawiony sa sobie typ od razu automatycznie zalicza zgona. Wogóle sidekick to jest kolejna bzdurka. Lasencja z 2ki nie nastręczała zanadto problemów o ile pamiętam. Tutaj bieganie z Latynosem oznacza że trzeba czasem go olać (bo znika i pojawia się potem nie wiadomo skąd dlaczego gdzie był co robił), a czasem bardziej uważać niż na siebie. Zostawi się go z tyłu, pójdzie do przodu? Typ zostaje zfragowany. Zostaje się z tyłu, żeby na spokojnie rozwalić mafiozów na cmentarzu? Typ zostaje zfragowany. Oczywiście w tych scenach gdzie ma tak się stać scenariuszowo jako opcja, a nie w tych w tkórych wypieprza w dupę nie wiadomo gdzie, zostawiając Maxa z 10-tką typa do zlikwidowania (oczywiście z za nagrobków, w Slo-Mo, bez skakania).

Proste bzdurki typu technicznego. Max jest praworęczny, ja też, lubię kamerę z prawego ramienia. Można zmieniać stronę. To dobrze, bo czasem gra ma tak że przy celowaniu lokuje się z prawej, czasem z lewej, raz za razem, i nie zapamiętuje że poprzednio było inaczej, bo zmieniałem. Nie wiem skąd co po co.

Albo. Większość normalnych shooterów (FPS, TPS, nie ważne) ma reload pod kwadratem na dual shocku. Max jest wyjątkiem, ma inaczej, w dodatku nie pozwala tego zmienić. I tak dobrze że mogę ustawić czy strzelam górnym czy dolnym triggerem.

Albo. Łażę z karabinem, bo lubię, bo mocniejszy, celniejszy na dystans etc. Włażę w miejsce gdzie wiem że będzie strzelanina z przygotowaną tą bronią. Następuje cut-scenka, w której autorzy uznali że fajniej będzie jak Max będzie miał w ręku broń krótką (z mojego inwentarza), pewnie nie chciało im się robić oddzielnej animacji dla inaczej ułożonych dla broni długiej rąk. Ok. Koniec cut-scenki, strzelanina, a Max ma w łapie zamiast kałasznikowa pistolet colta. Co jest??? Skoro autorzy ingerują w moje uzbrojenie tylko po to by pokazać jakąś tam scenkę, to niech na scence ich ingerencja się kończy. Przełknę że bohater ma w scenie nie tą broń co powinien, o ile pozwolą mi grać dalej po swojemu, a nie zmuszają mnie do zmiany broni na tą co miałem 20 sekund temu, w ostatniej sekundzie gdy miałem nad postacią kontrolę.

Ja pierdolę, to są tak drobne rzeczy, tak nieznaczące, ale jest ich tyle że gra mnie po prostu frustruje. Miałem ostatnio spoko zabawę przy hejtowanym zewsząd Snajperze 2, a fapowany Max mnie irytuje. Ale nie odpuszczę. Bo to najnowszy Max.

To jeszcze jedna scenka na koniec tego przeżartego hejtem wpisu.

Max idzie odbić laskę, wziętą na zakładnika. Wchodzę do pomieszczenia, klękam za płotkiem, obserwuję (bo tak sobie autorzy poprowadzili cut-scenkę). Na dole z 10 chłopa z tą laską, w dodatku skupionych, co ułatwia, można przeciągnąć serią i skosić z połowę. Max mówi że ma ochotę skoczyć i ich killować wszystkich, ale wie że to samobójstwo czy coś. Co dalej? CO DALEJ??? Trzeba poczekać aż 2 typy wyprowadzą laskę w cut scence. Potem nie można ani zmienić broni, szykując się na to co ma nadejść, ani przeładować, ani nic. Ponieważ Max nie chce samobójstwa, to można tylko się wychylić z za węgła, złożyć do strzału, by zostać dostrzeżonym, przez co w efekcie ostrzału stanowisko się przewraca, spada się na glebę. I trzeba tych typów wszystkich zajebać. Tych, na których się Max nie chciał rzucać, bo to kamikadze. Gdzie tu logika? Mogli ten jego tekst sobie autorzy odpuścić, i bym wtedy miał tylko żal że nie mogę skosić drani, gdy są skupieni, muszę znowu bawić się w kiwanego żeby mnie nie utłukli z boku, jednocześnie kalkulując ile jeszcze painkillerów i bullet tajmu mi zostało.

To fajna gra. Fajnie pociągnięta fabularnie. Momentami nawet miło się strzela. Ale ja nie rozumiem skąd ta ilość zachwytów i wysokich ocen, przy tej ilości gówien których autorzy sami nie wyłapali. Bo to nowy Max??? Gameplay jednak pozostaje dla mnie podstawą. Ważna jest fabuła, ale nie może jej psuć rozgrywka, pozbawiona płynności albo poharatana wtopami. Wolał bym Maxa Payne 3 obejrzeć jako film po prostu. Zamiast tego idę się teraz użerać ze zjebanym QTE, który będę powtarzał po raz 12-ty.

Rockstar Games - TO NIE TAK MIAŁO BYĆ!!!


EDIT: nie zrozumcie mnie źle. Nie twierdzę że gra jest zła. Polerowania zabrakło, i zadziorów jest w diabła. Ja przynajmniej sprawdziłem pisownię. I co wyłapałem (na bank nie wszystko) to poprawiłem. Dalej w tym tekście pewnie są wtopy, ale primo nikt mi za niego nie płaci i sekundo ten wpis to nie jest powrót wyczekiwanej od dekady legendy.

Brak komentarzy: