Lata całe zastanawiałem się, dlaczego opowiadanie Droga, z której się nie wraca, nie załapało się do kanonicznych wydań cyklu o Geralcie. Pięcioksiąg mnie zmęczył, trylogii husyckiej nie doczytałem nawet, a Żmii bałem się dotknąć, ale opowiadań jestem absolutnym fanbojem. Stąd rozkmina. Że niby WTF?
Jako rzecze wisi, szorciak najpierw powstał sobie tak-o, a dopiero potem Sapek połączył wątki, dopowiadając że jedna z postaci jest matką Geralta.
I tu się sprawa komplikuje.
Nie pamiętam opowiadania, lata temu je czytałem, nie mam na półce, bo załapało się tylko do tomiku z 1990 roku (kiedyś miałem go nawet w rękach!!!), do Coś się kończy, coś się zaczyna (tego nie mam), i do czegoś co się nazywa Opowieści o wiedźminie, o czym w życiu nie słyszałem.
Jako rzecze Wiki, opowiadanie opowiada o druidce Visennie i wojowniku, którzy razem pokonują potwora. O ile mnie pamięć nie myli, pod koniec, przed walką kopulują, co stanowi bardzo skondensowany i anatomiczny origin Geralta.
Visenna pojawia się też w innym opowiadaniu, ratując Geraltowi życie, napełniając go nadzieją że czarodziejki (patrz => Yennefer) mogą też płodzić dzieci, tylko żę tu jest już nie druidką, a zdaje się czarodziejką. Trochę bez sensu, ale nie ważne.
Nie pamiętam jak to wypada w tym powyższym opowiadaniu, ale czytam właśnie cykl, bo się zajarałem na nowo po xboxowym Wiedźminie 2 (moja recka tutaj, jak ktoś ciekaw), i trafiłem na dobry motyw w opowiadaniu Kwiestia ceny. Motyw który niby pamiętam, i znam, ale nigdy mi to w głowie jakoś nie zatrybiło że zaburza spójność historii geralta, i konsekwencję samej intrygi.
W trakcie uczty u Calanthe, zanim Pavetta zacznie robić histeryczno-magiczny rozpierdol, Geralt zaczyna wypowiadać się o prawie zwyczajowym dotyczącym dziecka-niespodzianki. Na poparcie jego autorytetu zostaje powiedziane, że sam jest takim dzieckiem. Że jego ojciec obiecał oddać to, co zastanie po powrocie do domu. Wraca, a tu żona w ciąży, więc małego oddali wiedźminom itd.
WTF?
Tu chwilę pomyślcie, a ja dam na przerywnik adekwatną graficzkę ze stosownym podpisem.
Dżękuuuuję czyyy, Gerart. Koooocham cze, weeesz?
Koniec interludium
I to WTF to dla mnie odpowiedź na pytanie dlaczego opowiadanie nie załapało się oficjalnie do cyklu. Ta historyjka nie przeczy faktowi, że matka Geralta jest czarownicą, w końcu te są bezpłodne, i jeśli miała jakiegoś chłopa, to ten musiał być dzieciakiem naprawdę piekielnie zdziwiony.
Nie trzyma się to do kupy natomiast z opowiadaniem o którym wspominam na początku. W końcu skoro gość (znowu zdaję się na zawodną pamięć) ginie w starciu z monsterem, a i mężem Visenny nawet nie był, poznali się na szlaku jakoś czy coś, to potem się zdziwić raczej już nie miał okazji, i prawo dziecka-niespodzianki raczej się by miało do tego nijak.
Hura. Moja fanbojska ciekawość została w końcu, po latach, zaspokojona. Dziś usnę spokojniejszy.
A teraz na spokojnie mogę się też zabrać do pracy.
8 komentarzy:
Nie skumałem istoty sprawy, prawdę mówiąc. Chyba gdzieś miałem ten tom, co o nim mówisz. Chyba nawet, jakbym go znalazł kiedykolwiek, to bym się z nim rozstał bez żalu (jeśli to ten).
w skrócie - jeśli Geralt jest dzieckiem-niespodzianką, to jego stary nie mógł odwalić kity przed jego urodzeniem na drodze z której się nie wraca. jeśli znajdziesz ten tomik to ja gez oporów chętnie przejmę.
GNZ
a Geralt nie możę nie być dzieckiem-niespodzianką, bo to cała spirala przeznaczenia itd pierdy śmierdy, łącznie 7 tomów.
Eeee, a mi się wydawało, że to nie G opowiada że on jest, tylko ten tam.. Myszowór chyba mówi, że G jest. To i tak ździebko nie to samo...
Te pierwsze opowiadanie tzn. o rodzicach wiedźmina i jego pocżęciu to także pierwsza adaptacja komiksowa i chyba dość wierna, ale nie mogę porównać bo komiks mam, ale nie czytałem opowiadania.
@Olesku - bo nie on opowiada, to fakt, ale Geralt też nie dementuje, wszyscy robią 'oooo', czyli można to uznać chyba za oficjalny element jego biografii
GNZ
Zią ale to jest bardzo proste - czarodziejka miała męża, który był w międzyczasie w delegacji. Wraca do domu a tam bam! dziecko-niespodzianka zaiste.
a dlaczemu, bando męskich szowinistów, zakładacie, że obietnicę "dam ci to czego się nie spodziewam po powrocie z urlopu" może złożyć tylko chłop? a matka to nie? Czerodziejka/droidka musiała najmniej się spodziewać takiego obrotu sprawy, obiecała komuś "dobra dobra, dam ci" i Geralt jest kinderniespodzianką, proste.
Prześlij komentarz