czwartek, 6 maja 2010

Iron Many dwa

In the fields the bodies burning
As the war machine keeps turning


Tony Stark uderza ponownie i nie ma wątpliwości: Downey Jr. nie gra Iron Mana, on nim jest. Rację miał Kolec mówiąc że tak samo jest z jego wersją Sherlocka - to taki wiktoriański Stark, w całej rozciągłości. Ale do rzeczy.

Jak wypada Iron Man 2? Przyzwoicie, ale nie ubawiłem się jak poprzednie. Główne shock value - czyli kreacja Downeya - już nie poraża, nie zaskakuje. Jest taka jaka była, czyli świetna, ale to już nic nowego. A jak sam film? Rozwojem bohaterów czy zwodami fabularnymi zaskoczyć nie mógł, nie ten typ kina. Podobnie walki wiadomo żę nie wzbudzą emocji. W końcu Iron Man to nie tylko koleś nie do pokonania (jak i inni), ale wogóle nie do ruszenia. Dostaje, potem strzela laserem z dupy i zdrapuje kawałki przeciwnika z własnej zbroi. Autorom pozostało tylko zrobić to samo, ale więcej. W sumie tak zrobili.

Zamiast jednego Iron Mana jest więc dwóch, jeden wróg to też za mało, jest więc złowrogi Iwan w wykonaniu Rourke'a, i niezły Rockwell jako wyzuty ze skrupułów kapitalista. Jest więcej Samuela L. Jacksona (który jest bardziej badassowaty), a na deser dorzucono smętną Scarlett, która może jakaś rewelacyjna nie jest, ale za to dwa czy trzy razy w walce używa patentów z lucha libre. Ładne. Ale w Spiricie i tak fajniej wypadła. Co poza tym? No to co już znamy. Bogaty gość o rozbuchanym ego, zbroje (tu fajnie wypada walizkowa wersja), drogie autka, wybuchy, niezłe onelinery. W jedynce były lepsze zresztą.

Przyznam że się ubawiłem tak po prostu, przyzwoicie, ale nie jakoś wyjątkowo zacnie. Było OK. I tyle. Czyli warto, ale na trójkę aż tak jak na dwójkę się nie jaram. Czy jest jednak tak bardzo średnio, że nie warto iść do kina? Pewnie że nie.

Bo.

Jest Downey. Jest Jackson. Jest fajna scena w pączkowni zalatująca Pulp Fiction. Bo jest kapitalna scena sprzedaży broni poleciana całościowo po Taksówkarzu (tylko zaproponowania na koniec dragów brakuje). Bo efekty. Bo jest dobre mordobicie dwóch Iron Manów w rytm daftpunkowego Robot Rock. No i bo Downey.

Spoko kinowa rozrywka, momentami głupawa, np. zbroja z innym pilotem w środku też działa, chociaż teoretycznie nie ma napędu, bo typ nie ma reaktora w klacie. O barwnej fantazji autorów dotyczącej fizyki nawet nie wspominam. Spoko się ogląda. Ale nic mi nie drgnęło. Scenka po liście płac (kiedy to widzom objawiony zostaje, uwaga uwaga bo spoiler - MŁOTEK!) zawodzi. Coś chciałem jeszcze napisać. Nie pamiętam. Zapomniałem. O czym to ja piszę? A tak. O Iron Manie 2. Był kiedyś taki film. Ale do dziś prawie wszyscy co go widzieli zdążyli o nim zapomnieć.

Ok. Przesadzam lekko.

No. Ale tylko lekko. Za miesiąc będzie to już fakt. OVER.


Ale na Avengersów i tak się jaram...

8 komentarzy:

Jan Sławiński pisze...

Ze wszystkim się muszę zgodzić.

Spodziewałem się czegoś dużo lepszego, ale i tak świetnie się bawiłem.

kubiak pisze...

popkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniakpopkorniak

hds pisze...

Bardzo dobra recenzja, doskonale pokazująca plusy i minusy tego dziełka.

Gonzo pisze...

@Grzyb - bo ja tak mam że piszę tylko prawdę, ale za to zajebiście.

@kubiak - noba!

@hds - dziękować.

wonder pisze...

No kuuuurwać. Teraz już wiem skąd kojarzę scenę ze sprzedażą broni a za cholerę nie mogłem sobie skojarzyć.
A teksty i Downey Jr i tak dla mnie lepsze niż w jedynce. Nie było przynajmniej przydługawego wstępu z Afganistanem i rzeźbieniem zbroi z gówna. Więcej Starka w Starku.

adler pisze...

niechże ktoś zastrzeli tego wszędobylskiego misia bo mnie wkurwia. procent na kulturę? czyli z naszych pieniędzy na Instytut Sztuki Filmowej? takiego wała.
a Ironman 2 w sumie zgadzam się z kolegą Gonzem. dialogi były ciekawsze niż sfx. a jak się człowiek juz wkręcił to śmiał się nawet przy "mam cię na oku". scena sprzedaży broni rozczarowała (ale może to moje skrzywienie) podobnie słabiutki żart z "byłą żoną".
z ciekawostek: do bonusa po napisach na sali wysiedziały poza mną trzy osoby. ciekawe było patrzeć jak całkiem spora grupa czekających wymięka gdzies po 10 minutach napisów. dotrwali tylko najwięksi nerdzi.

Gonzo pisze...

no myśmy w 8 osób chyba poszli, i solidarnie wszyscy dotrwali, i nie wychodziliśmy sami.

Co do sprzedaży broni - ukło dla skorseze git, ale sensu wbudowywania w zbroję bojową ręcznych PM 9mm nie widzę nawet ja.

nie miałeś wogóle wrażenia że ten gatling po zamontowaniu na plecach jakiś taki mały się zrobił?

adler pisze...

no. a może w porównaniu ze zbroją się mały wydaje? ale gdzie ammo! przynajmniej ze 2k naboi potrzebujesz... dobra, co się czepiam, to film. ale te dziewiątki to były ewidentne zapchajdziury. mogli chociaż dać cos fajniejszego zamiast nich. a to były jakieś Göncze czy inne badziewie z lat 80 które zabrali ze skrzynki z rekwizytami po Total Recall! bleh.