piątek, 9 lipca 2010

No dobra, nie jest ze mną aż tak źle.

Jednak jest dla mnie jakaś nadzieja. Nie mam alergii na wydawnictwa Kultury Gniewu. Prawdopodobnie nawet nie jestem aż tak stary jak się czuję. Po prostu pierwsze trzy pozycje z ostatniej serii mi nie podeszły (albo mam alergię na rodzime płody). Bez większych oczekiwań sięgnąłem po Niedoskonałości, oczekując kolejnego Ghost Worlda (na hipsterskie pitolenie jestem prawie tak wrażliwy jak na szczurzą filozofię), a tu niespodzianka. Późną nocką chciałem wessać jeden rozdział, po chwili okazało się że jestem w połowie, a chwilę później byłem po lekturze. I podeszło, choć nie lubię obyczajówek.

Tomine w lekki, bezpretensjonalny i autentyczny sposób opowiada o ludzkich uczuciach, niezrozumieniu, rozpadzie związków, tworzeniu się innych, tożsamości etnicznej, seksualnej, problemach z pracą - czyli po prostu o życiu. Bez moralizatorstwa, bez nadymania się, za to z wyczuciem i kapitalnym zmysłem obserwacji ludzkich zachowań. Może nie jestem azjatą z fiksacją na punkcie samic rasy kaukaskiej, czekającym na przerwę w związku żeby sobie pofikać, ale trudno mi było się nie identyfikować z Benem. W końcu też jestem marudnym fiutem. Też przechodziłem takie zwykłe rozmowy z wybranką serca kończące się bezsensowną kłótnią o pierdoły. Też rozumiem obawę przed zmianami, i konsekwentną próbę wyprowadzania na prostą związku skazanego na smutny finał. Jak każdy. Życie. Po prostu.

Niedoskonałości
nie uczyniły mego życia lepszym. Nie przeżyłem katharsis. Nie powaliły mnie. Ale to kawał dobrej komiksowej roboty, ciekawa (choć tak zwykła) opowieść, dobrze opowiedziana i kapitalnie narysowana czyściutką i precyzyjną krechą. Ta opowieść w jakiś sposób do mnie przemówiła na poziomie osobistym, i mam wrażenie (między wierszami) że może jej trochę nie doceniam, ale na pewno do niej i tak wrócę.

Moja polecać. Znak jakości.


Pod skryptem, bo zapomniałem: dodatkowy punkt za parę kadrów z laską w krawacie. Taki widok zawsze robi mi dobrze bez względu na formę i okoliczności




21 komentarzy:

Piotr Nowacki pisze...

Tu 100% zgoda! jebnął mnie ten komiks między oczy precyzyjnie podczas kacowej, samotnej podróży pociągiem z BFKa właśnie sprawnością opowiadania, zwykłością i łapą do pisania dialogów. Krechą też. Nie czytałem za wiele, jak to już wspomniałem pod Twoim poprzednim wpisem, ale to dla mnie najlepsza komiksowa obyczajówka jaką miałem okazję łyknąć.

hds pisze...

"Niedoskonałości" o wiele bardziej mnie powaliły, niż wcześniejsze "Rany wylotowe", o których we wszelakich recenzjach ludzie rozpływają się w zachwytach ;)

Gonzo pisze...

punkt. "Rany wylotowe" przeczytałem. i tyle. obrazek pod tytułem 'bomby wybuchają, ale żyć trzeba'. nie paca. jak zwykle nie rozumiem zachwytów, może one stąd że konflikt który jest w komiksie tłem to t.zw. trudny temat?

holcman pisze...

A propos "Ran wylotowych" - chyba jakiś inny komiks czytaliśmy. Ostatnia rzecz, którą o nim bym powiedział to "bomby wybuchają, ale żyć trzeba". Straszna bzdura. Też nie bardzo wiem, o jakim trudnym temacie piszesz?

Ale po lekturze kilku recenzji tego komiksu już widzę, że w Polsce jak coś można upolitycznić (a tym jest próba wpisania go w jakieś trudne tematy i wybuchające bomby), to się to upolitycznia.

Gonzo pisze...

hm. to może mi się tylko wydawało, że tłem i motorem napędowym przygód głównego bohatera jest domniemana śmierć jego ojca w zamachu. z wydawcą jednakowoż dyskutował nie będę.

holcman pisze...

Żeby się nie rozpisywać - motorem napędowym głównego bohatera jest Numi. Jemu do głowy by nie przyszło, że ojciec mógł zginąć w zamachu (wypadku / trzęsieniu ziemi / itp.)

Gonzo pisze...

ciekawe w takim razie co może napędzać Numi... zauważ że piszę 'motorem napędowym przygód głównego bohatera', a nie 'motorem napędowym głównego bohatera'.

hds pisze...

Recenzenci mogliby o wiele więcej czasu i miejsca poświęcić "Niedoskonałościom" niż "Ranom wylotowym", bo w tej chwili odnoszę wrażenie, że w recenzenci działają w jakiejś żydokomunomasoneri ;)
czytaj gniewnejegmototimofkulturze ;>

Mr. Herring pisze...

"Rany..." to komiks o braku Arabów w komiksie, że tak sobie pozwolę zatrollować.

Z "Niedoskonałościami" z kolei mam ten problem, że ciężko mi się jest jakoś specjalnie zachwycać komiksem, który przełożony 1:1 na np. kino nic by nie stracił, ale też i nic nie zyskał. Co oznacza, że pod względem "komiksowym" szału absolutnie nie ma. Ot, prosty w konstrukcji obyczaj, jedynie ślizgający się po sztuce sekwencji z bohaterami, którzy co do jednego są żałośni. Obok "Szpinaku Yuriko" to w tym momencie mój najbardziej znienawidzony komiks z KG:)

Gonzo pisze...

dla mnie obyczajówekczki to wogóle najmniej komiksowy gatunek. ale to tak bajdełej. co nie zmienia że.

Mr. Herring pisze...

@"dla mnie obyczajówekczki to wogóle najmniej komiksowy gatunek"

Ale można się i w nim zabawić. Patrz: Na szybko spisane (tak słodzę sobie, znów).

"co nie zmienia że"

Nie zmienia, że komiks Tomine'a to matematycznie obliczone do 10 cyferki po przecinku komiksowe prostactwo zrobione pod recenzenta New Yorkera? IMHO to taki komiksowy "Zmierzch" dla inteligentów, z tym, że zamiast wampirów mamy LGBT.

OTU pisze...

tu pszyszłem, już byłem zachwycony w/w komiksem już zapisałem w kiedyś to porzyczyć/kupić a tu Śledź mnie z pantałyku fajt, fajna zabawa

Gonzo pisze...

bo to malkontent, któremu najbardziej mokro się robi jak swoje komiksy czyta.

Nie, Śledź, nie jestem recenzentem niujorkera (nawet nie wiem jak to się pisze), a mi się podobało. może, hm. no wiesz, niewrażliwy jesteś. lol.

Mr. Herring pisze...

Oumajgad. Gonz, ja ci tu takiego chamskiego trolla zapuszczam, używając nawet argumentu "Zmierzchu" a ty mokro i malkontent:/

Otusiunio, bierz "Niedoskonałości" śmiało, dobre są. Już serio zupełnie piszę.

Gonzo pisze...

przepraszam, postaram się poprawić.

a ten zmierzch to taka grubymi nićmi retoryka szyta że ojeju przemilczałem no.

OTU pisze...

mój koment nie miał na celu śledzia tylko ogólnie tendencję- jeden chwali a drugi już szuka dziury w całym, to psuje rynek z mojego laickiego do menadżeryzmu punktu widzenia-jak chwalić to chwalić jak zjebać to na całego. Mam wiele szacunku do Śledzia jako komiksiarza. Chwalmy Pana Śledzia. Jeśli są w Polsce gwiazdy komiksu to pozwólmy im jeszcze zarobić. Żeby mógł zostać w polandzie. I mógł robić to co lubi. I żeby miał na to czas i środki a nie jak ostatnio-miesiąc - i dziwisz się, że nie wyszło arcydzieło? Czy miał kogoś do pomocy? czy wszyscy się śmiali jak to zapierdala? No Śledź Rules byłoby gites. Zresztą ma już miejsce w podręcznikach. Kufa kaszana bagienko.

Gonzo pisze...

troche nie rozumiem powyższego komcia. nie czaje gdzie się lukier kończy, a gdzie żółć zaczyna.

OTU pisze...

ogólnie miał być pozytywnym komciem z żarcikiem. zdziwiłem się jak napisałes o żółci. coś w tym jest.tak.pomyślę o tym.dzięki

Mr. Herring pisze...

Otusiunio drogi. Jeśli sądzisz, że WR#4 byłyby lepszym albumikiem, gdybym miał na nie, powiedzmy, pół roku to jesteś w błędzie. I tak narysowałbym je w miesiąc. W pozostałe pięć grałbym na konsolce.

OTU pisze...

aha, dzięki za naprowadzenie w kwestii techniczno-czasowej, nie zrozum mie żle, lubię sobie pogdybać, po namyśle: raz rzeczy robi się mozolnie i w trudzie a innym razem jak z płatka nawet te trudne, jak sie umie.Może być puenta?

Mr. Herring pisze...

Może być.