Problem polega na tym, że w dobie potępienia dyktatury patriarchatu, lansowania feminizmu i każdej odmiany płciowego szowinizmu która nie jest męskim, oraz propagowania szeroko rozumianej tolerancji, na testosteronowców nie ma widać zbytu. Dobrze że przynajmniej nie są niepoprawni politycznie.
Gorzej, że sprawa dotyczy nie tylko aktorów pci menskiej z holiłuda. Gdzieś się zapodziali etatowi wariaci amerykańskiej popkultury, ci autentyczni, zamiast nich mamy żenujących naturszczyków podlansowanych (i czujących się gwiazdami) dzięki reality shows. Bida.

Co innego Buk. Gośc zostawił po sobie parę powieści, oraz niezliczoną ilość innych tekstów - wierszy, opowiadań, listów, felietonów. Jako autor koncentrował się na opisywaniu swojej rzeczywistości, co oznaczało że zwykle ograniczał się do pisania o chlaniu, pisaniu, kobietach i wyścigach konnych (jakoś chyba właśnie w tej kolejności). Jak sam twierdził - 93% tego co pisał, to prawda o nim samym, o życiu ludzi z marginesu, pijaków, bezrobotnych. Oderwanych od świata, outsiderów, którzy nie godzą się na zastany porządek świata. Wolą się obijać i upijać do nieprzytomności, ruchając się wtedy, kiedy tylko mogą (jest z kim, a hydaraulika nie odmawia posłuszeństwa). I pisać. I obstawiać konie.
Bukowski był obrazoburcą, prowokatorem, ale i ściemniaczem . Spora część tego, co upychał do swych pseudobiograficznych opowiadań, to zwykły kit, którego nie szczędził też swoim znajomym w życiu prywatnym.
I właśnie rolę filtra, oddzielającego 'mit Bukowskiego', który z zapałem tworzył główny zainteresowany, od prawdy, pełni wspomniana przeze mnie przed chwilą biografia. Buk to typ o barwnym życiorysie. Od dziecka miał problemy ze zdrowiem, ojciec go maltretował, sam dużo chlał, wiele razy lądował w pudle (głównie jakieś bzdetne powody), klepał biedę, podróżował, żył w jakichś dziurach, poznawał innych pijaków, bił się z kolesiami w zaułkach. Nie lubił blichtru, nadęcia, pięknych i bogatych. Jednak sam był pozerem, lubił robić z siebie większego twardziela, niż by mu na to pozwalał uchodowany przez lata brzuch.
Bukowski był też - jak można wywnioskować z jego tekstów - ciężkim skurwielem, i to cięższym niż może się wydawać. Potrafił być wredny na trzeźwo, ale jak się uchlał wyłaziło z niego bydlę. Co nie zmienia faktu, że był człowiekiem wrażliwym. Nie lubił jak zwierzęta cierpiały. Choć gardził niemal całą ludzkością. Był idolem hippisów, podpina się go pod pitników. Buka żenowali jedni i drudzy. Taki koleś-zasadzka. Sporo rzeczy w nim wydawało się ze sobą sprzecznych, jeszcze więcej kłóciło się z otaczającą go rzeczywistością.
Po lekturze biografii, czuję wyjątkowo silny związek tego popaprańca z Hunterem Thompsonem. Ten drugi niby też leciał na fali kultury dzieci-kwiatów. Zamiast zabijać się alkoholem, żarł wszelakie prochy, nie szczędząc sobie alku (Buk też eksperymentował z dragami, choć oficjalnie był przeciw). Bojkotował rzeczywistość, był przeciw temu co widział dookoła siebie. Starał się żyć na własnych zasadach. Wypłynął w podobnym okresie co Buk, na obu poznała się kontr-kultura. W końcu jego gonzo-dziennikarstwo, to coś o krok od "Zapisków starego świntucha" Buka - pseudobiograficznych felietonów, które autor lubł podbarwić fantazją, żeby uzyskać zamierzony efekt. Kurde. Nie tłumaczy ktoś biografi Raula Duke'a? Marceli? Enybady?
Cóż więc rzecz? Dziatki drogie, warto sięgnąć po tą książkę. Owszem, dużo lepiej by się ją czytało, gdyby napisał ją sam Bukowski. Ale i była by pewnie wtedy tak samo bliska rzeczywistości, jak jego opowiadania.
Geek corner
Po pierwsze, po przeczytaniu trzeciego wydanego u nas tomu Hellblazera miałem dwie refleksje. A) blazerowy cykl Ennisa coraz bardziej mnie zawodzi B) Constantine to Bukowski okultyzmu. Wszystkich wkurwia. Największe kuku robi własnym przyjaciołom. W kółko jara, dużo chleje. Zwykle wygląda, jakby go co przeżuło i wyżygało. Jest beszczelnym skurwlem, którego i tak ciężko nie polubić. Niczym Chinaskiego. Niczym Bukowskiego.
Po drugie - ziomował się z Crumbem, który ilustrował mu książki. Ej. Słaba rekomendacja? Jeśli czyta to ktoś, kto nie zetknął się z Bukowskim - musisz poznać Charlesa. Na początek polecam "Hollywood" - biograficzną (of coz) knige o tym, jak to nad scenariuszem dla Fabryki Snów pisał. Mniamości. A po zapoznaniu się z jego prozą, czy też poezją, zachęcam do biografii. Może nie szczególnie lotna, ale ze względu na barwnośc postaci i tak ciekawa. Bo takich modeli już nie produkują.