sobota, 9 maja 2015

Wiedźmin 3: Dziki Gon - grałem i odliczam czas do premiery

Zwykle omijam trailery i materiały prasowe by nie dać się nakręcić na produkcję, która i tak wiadomo że nie dorówna PR-owemu przekazowi. Tak robiłem i tym razem, widziałem pojedyncze screeny, prychałem na newsy o 16 darmowych DLC i tak dalej. Aż odwiedziłem siedzibę CD Projektu. Z wizyty została mi nie tylko koszulka, mogąca poświadczyć że grałem w trzecią część Wiedźmina przed plebsem (choć i tak po większości dziennikarzy branżowych), ale i konkretna zajawka. Ja tą grę chcę JUŻ.



Dla fanów Geralta i prozy Sapkowskiego piękny już jest początek. Tutorialowe intro to sekwencja przeniesiona bezpośrednio z początku pięcioksiągu. Banana na gębie fundowały mi detale czy fragmenty dialogów które kojarzyłem ze stron, nie grał tylko jeden bardzo znaczący szczegół. Szczegół podmieniony oczywiście celowo, i będący istotnym elementem następującego później dialogu, jak i fabuły całej gry. Autorzy za jednym zamachem wprowadzili do trzeciej części gry dwie kluczowe postaci, których dotąd nie było (no dobra, i tak każdy już wie że chodzi o Ciri i Yennefer), odwołali się do materiału źródłowego, a przy okazji dali fanom książek sygnał: wiemy że wy wiecie to, co wiecie, i nie zawahamy się tą wiedzą posłużyć. Wbrew wam, ale dla waszego dobra. Piękne zagranie na nosie, ale i obietnica zabawy z graczami wykraczającej poza same rozgrywanie fabuły (ostatnio takie coś widziałem tylko w Wolf Among Us).

Po czym ruszamy konno w świat. Pozwoliłem sobie skipować większość dialogów, by bardziej zanurzyć się w świecie i gameplayu. Robiłem to z żalem, bo dialogi są naprawdę dobrze napisane, zabawne, z możliwością kształtowania przebiegu rozmowy rzecz jasna. Koleżanka z redakcji grała bardziej metodycznie i chwaliła co widziała i słyszała. Ja pojechałem w szerszy świat, choć i tak nie mogłem pojechać gdzie chciałem - zalążek fabuły ogranicza dostępny teren, informując że dalej nie pojadę, bo tam diabeł mówi dobranoc. Znowu się uśmiechnąłem, bo choć odmówiono mi dalszej eksploracji to zrobiono to z klasą, humorem i odwołaniem do pierwowzoru.

Samo środowisko jest bardzo ładne, pomimo żalów że downgrade i te sprawy. Mazowiecka, czy po prostu słowiańska wieś, z elementami krajobrazu które dobrze znamy, tylko że średniowieczna, i nawiedzona przez poczwary które przylazły w czasie koniunkcji sfer. Jeździło mi się przednio, po prostu zanurzyłem się w tym świecie niczym w Red Dead Redemption, który dla mnie jest wciąż wzorem jeśli chodzi o fabularne gry z otwartym światem. Ponoć dla autorów też był punktem odniesienia, tylko poszli o parę kroków dalej, pompując w ten świat więcej postaci, dialogów, małych opowieści, a głównej fabule pozwalając rozwijać się na różne sposoby - ostatniego nie sprawdzałem, ale wierzę na słowo. Jeszcze to sprawdzę. Wiadomix.

Kolejny plus za klimatyczną muzykę w etno-folkowym klimacie. Doceniam. Kolejny plus za walkę, dynamiczniejszą niż w niedorobionej pod tym względem dwójce, i ponoć pozwalającej z rozwojem bohatera odpalać różne comba. Odpuściłem sobie klepanie zwierząt by levelować postać, bo zwiedzałem, ale ponoć tak to z rozwojem bohatera działa. Zamiast tego zapolowałem gołowąsem na drugim poziomie na gryfa i utłukłem dziada, wyniesione z Bloodborne przyzwyczajenie do serii małpich uników się przydało, choć tu przydaje się też oczywiście parowanie, korzystanie ze znaków, wybieranych w aktywnej pauzie, czy dodatkowych przedmiotów takich jak kusza (choć true wiedźmin odrzuca takie te).

Czy napisałem powyżej coś, co nie było by tylko potwierdzeniem tego, co już wiadomo? Trudno mi powiedzieć, bo jak wspomniałem - omijałem sporą część prasowych przekazów. Może to z punktu widzenia dziennikarza średnio profesjonalne, acz lepiej mi się potem gry ogrywa i recenzuje. To, czego nie oddają chyba dotychczasowe newsy, to klimat, jaki jest. A to klimat znany z książek Sapkowskiego. Ten świat to Dziki Zachód z filmów Sergio Leone, a Geralt jest jak grany przez Eastwooda Bezimienny, czy też bezimienny ochroniarz grany przez Mifune w "Straży przybocznej" Kurosawy. To skala szarości, gdzie nie ma miejsca na dobro, a protagonista nie chce się mieszać, ale musi podejmować wybory, nie może być bezczynny bo nie potrafi. Nie zagłębiłem się zbytnio w fabułę, ale od początku było to dla mnie wyczuwalne, że to właśnie taki świat, spustoszony przez wojnę, w którym nie da się zachować neutralności.

Czyli jesteśmy w domu. Oczywiście gra może nie sprostać moim oczekiwaniom, które mi narosły w trakcie tych dwóch i pół godziny grania, ale czuję podskórnie że będzie dobrze. Jest w tym pewien urok, który po prostu wciąga w świat, który pochłania uwagę gracza, sprawiający że immersja osiąga maksymalny poziom. Reszta zależy już chyba tylko od rozwoju fabuły, dialogów, NPC, ale wiemy dobrze, że Redzi wiedzą jak to się robi. Jestem spokojny.

Zapraszam przy okazji do wysłuchania dzisiejszej audycji 24 poziom na Polskim Radiu 24 - przygotowaliśmy relację ze studia, i oddaliśmy głos autorom. Audycja rozpoczyna się dziś (w sobotę) o 19:15, po relacji pogadamy z gośćmi o nowych Avengersach. Zachęcam do klikania.

2 komentarze:

Ezronymius pisze...

Czyli takie demo zaliczyłeś i na głodzie masz 10 dni. Ja również czekam, aczkolwiek by nie masakrować swojej psyche - tak jak Ty omijam wszelkie ogllądania gameplayów dłużej niż kilkadziesiąt sekund i to na małym youtubie, ot tak z ciekawości. Nurzam się w real świecie, oraz bf4 i fc4 przez co czas leci jak lecieć ma i zaskakuję się, że nagle, to TYLKO 10 dni? Naaaajsss, sssskarbie, będziesz mój, jak godoł Smeagol Biberwelt!

Gonzo pisze...

Czy demo? tak jak pisałem - gameplay działa jak trzeba a nawet lepiej, a o samą fabułę jestem spokojny. tylko że bym chciał już. teraz.