Bloodborne zalazło mi za skórę. Mocno. Odbiłem się od Demon's Souls, ominęły mnie Dark Soulsy (bo się odbiłem wcześniej), ale polscy Lordsi mi przypasili. Odpaliłem ekskluziva Sony. I wsiąkłem.
Oddzielnym zagadnieniem jest sam gameplay, walka, masterowanie, uczenie się kolejnych przeciwników i bossów. To jest temat sam dla siebie - awans postaci, rozbudowa sprzętu, dywagacje czy lecieć na broń jednoręczną + palną, czy na ostro wjeżdżać w przeciwnika ładowanym ciosem broni dwuręcznej (preferuję to drugie). Jeszcze inną kwestią jest sama oprawa,ładna, zapraszająca do eksploracji. Kapitalnie zaprojektowane poziomu które są kręte i zamotane, ale pięknie się łączą z dalszymi niby zakamarkami otwieranymi tu i tam furtkami, system skrótów znakomicie rozwiązuje komunikację między teleportami.
Można długo. To gra którą magluję już od jakiś 40 godzin chyba, bez pośpiechu penetrując różne zakamarki i ciągle odnajduję coś nowego, ale to nie tu, nie dziś. Ja o czym innym.
Gra urzeka mnie designem, samym światem, jego oprawą, nastrojem. Uwielbiam jak Japończycy biorą na warsztat europejskie klimaty, czy to średniowiecze czy renesans, i przerabiają je po swojemu, z czego wychodzi zwykle coś popapranego. Efekt jest najczęściej równie urzekający, co oderwany od historii, i może właśnie dlatego mnie to kręci, bo jest to egzotyczne. Niby znajome, ale odległe. Filtr, jaki zwykle nakładają na rzeczywistość z naszej części globu Japończycy, to coś pięknego.
I w Bloodbornie czuję klimaty, które mnie ujęły już wcześniej, a że to ichnia kultura popularna, to zdziwił bym się gdyby nie było to celowe i świadome odwołanie.
Vampire Hunter D. Neo-gotyckie budynki, groza i zepsucie, walka z poczwarami w klimacie grozy rozumianej po japońsku. Anime co prawda krzyżuje klasyczne horrory o wampirach z westernem i postapokalipsą, ale nastrój mroku, zepsucia i beznadziei jest podobny. Ostatnio powtórzyłem sobie z małżonką pierwszego D z roku 1985 i no cóż - pierwszy widoczek w animce - mroczne zamczysko na tle księżyca - wygląda niczym pejzażyk z Bloodborne'a. Wilkołaki, wampiry, dziwadła i mutanty, a przeciw nim milczący nieznajomy. Vampire Hunter D: Bloodlust z roku 2000 - znowu podobny, choć mniej gęsty klimat, za to dużo bardziej dzisiejsza animacja i miasto z początku filmu nad którym unosi się przerośnięty księżyc, wyglądające niczym bloodborne'owe Yarnham. Finałowe zamczysko też architektonicznie wygląda znajomo. Do tego krzyże i nagrobki zaserwowane w nieprzyzwoitej wręcz ilości. Bardzo podobne widoczki.
Zresztą zerknijcie okiem na to:
Berserk. Serię anime widziałem lata temu, i najmocniejsze skojarzenia budzi pierwszy/ostatni odcinek z Czarnym Szermierzem, ale nie tylko. Obecnie jestem po dwóch tomach mangi, i chociaż to nieco inny setting, to i tak widzę wiele punktów zbieżnych. Bloodborne to jakiś popieprzony renesans z potworami rodem z klasycznych horrorów i Lovecrafta, wspomniana manga to też dark fantasy, ale utrzymane w tonacji bardziej średniowiecznej, ale jedno i drugie opisuje sytuację, w której ludzie mają po prostu przesrane. Wszędzie czai się zło, zgnilizna, demony i upiory, a śmiałek który rzuca temu syfowi wyzwanie i tak wie że jest skazany na porażkę. Nie wiem co mnie podkusiło, ale nazwałem swojego bohatera Guts. Po kilku kwadransach miałem poczucie że jest pomiędy Berserkiem a Bloodbornem silny związek, po czym odblokowałem w końcu miecz Ludwiga - wielkie dwuręczne bydlę - no i szlachtuje wrogów jak na Gutsa przystało, bez tarczy czy pistoletu do kontrowania, koncentrując się na unikaniu i szukaniu luki u przeciwnika, by mocno przypieprzyć z doładowania. No właśnie - broń palna, kolejny związek, w mandze/anime też była. Do tego psychodeliczny klimat i wiadra krwi. Swoją drogą polecam, jak ktoś chce zaznać nieco podobnego klimatu to niech sięgnie po tę serię. 3 tom już wyszedł, jaram się strasznie, muszę przeczytać bo zaraz i 4 wychodzi.
Warhammer - ale ten bardziej konwencjonalny, nie kosmiczny. Wariacja na temat renesansu zasnutego mrokiem. I smrodem. Kto grał w Młotka zgodnie z założeniami ten wie o co mi chodzi - ludzie nie tyle rządzą światem, co raczej starają się na nim przeżyć, a dzikie plemiona czy orki to jest pikuś przy Chaosie, który atakuje z zewnątrz i z wewnątrz, deprawując wszystko i wszystkich o których się otrze. Można było grać w tym systemie bardziej w konwencji heroic, ale jazda zaczynała się z sensownym mistrzem gry z wyobraźnią, gdy wkraczał spaczeń, albo odwiedzało się Praag, gdzie domy mówiły do ludzi. Ani dwuręczny miecz ani broń palna niekoniecznie wystarczały na zmutowanego wieśniaka z widłami. Yarnham z BB to takie miasto z Warhammera, które jest do szpiku kości przeżarte Chaosem i jego bóstwami.
Jak już jestem przy RPG-ach to wypada też wspomnieć Ravenloft, podobnie popieprzone dark fantasy, ale nie wsiąkałem na tyle głęboko by się rozwodzić.
Ale do jednego z sourcebooków rysunki chyba kiedyś zrobił Mike Mignola. Trudno mi powiedzieć na 100%, bo nigdzie nie znalazłem potwierdzenia, a nie były te rysunki podpisane, ale ta kreska, w połowie lat 90tych, była jeszcze nie do pomylenia z nikim innym.
A skoro jestem przy Mignoli - to tak, tu też jest sporo podobieństw (nawet nie o samego Hellboya mi chodzi). Nie tyle formalnych, w końcu trudno język komiksu porównać do tego typu gry, ale raczej estetycznych. Sypiące się ruiny, strzeliste wierze dworków i zamczysk, ponure nagrobki, krzyże, i te wszystkie ponure płaskorzeźby czy statuy w klimatach sakralnych, które Mike upychał gdzieś w rogu strony jako miniaturkę, będącą kontrapunktem dla ciągniętej dookoła niej narracji. Jak ktoś lubi te starsze opowiastki o Hellboyu, choćby Wilki świętego Augusta, to poczuje się w Yarhnam znajomo.
A jeśli ktoś lubi ten niedopowiedziany klimat Bloodborne, a Hellboya zna tylko z filmów (i nieudanych gier), to może niech sięgnie po komiks? Krótkie formy ze Spętanej trumny były by idealnym punktem zaczepienia, warto pożyczyć od kolegi który posiada, wyposażyć się w oryginalne wydanie albo czytnąć w cyfrze, bo chyba obecnie na rynku nie ma. Niestety.
Tymczasem ja wracam do Yarnham. A jak się przekopię, to odpalam Dark Souls II. Na początku zabawy z BB miałem poczucie 'nope. to nie jest jednak gra dla mnie' - i wyszło że bardzo się myliłem.
Jak na razie produkcja roku jak dla mnie. Ale to naprawdę temat na oddzielną, długą rozmowę, wpis, czy audycję...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz