poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Bloodborne mnie wessało

Bloodborne zalazło mi za skórę. Mocno. Odbiłem się od Demon's Souls, ominęły mnie Dark Soulsy (bo się odbiłem wcześniej), ale polscy Lordsi mi przypasili. Odpaliłem ekskluziva Sony. I wsiąkłem.


Oddzielnym zagadnieniem jest sam gameplay, walka, masterowanie, uczenie się kolejnych przeciwników i bossów. To jest temat sam dla siebie - awans postaci, rozbudowa sprzętu, dywagacje czy lecieć na broń jednoręczną + palną, czy na ostro wjeżdżać w przeciwnika ładowanym ciosem broni dwuręcznej (preferuję to drugie). Jeszcze inną kwestią jest sama oprawa,ładna, zapraszająca do eksploracji. Kapitalnie zaprojektowane poziomu które są kręte i zamotane, ale pięknie się łączą z dalszymi niby zakamarkami otwieranymi tu i tam furtkami, system skrótów znakomicie rozwiązuje komunikację między teleportami.

Można długo. To gra którą magluję już od jakiś 40 godzin chyba, bez pośpiechu penetrując różne zakamarki i ciągle odnajduję coś nowego, ale to nie tu, nie dziś. Ja o czym innym.

Gra urzeka mnie designem, samym światem, jego oprawą, nastrojem. Uwielbiam jak Japończycy biorą na warsztat europejskie klimaty, czy to średniowiecze czy renesans, i przerabiają je po swojemu, z czego wychodzi zwykle coś popapranego. Efekt jest najczęściej równie urzekający, co oderwany od historii, i może właśnie dlatego mnie to kręci, bo jest to egzotyczne. Niby znajome, ale odległe. Filtr, jaki zwykle nakładają na rzeczywistość z naszej części globu Japończycy, to coś pięknego.

I w Bloodbornie czuję klimaty, które mnie ujęły już wcześniej, a że to ichnia kultura popularna, to zdziwił bym się gdyby nie było to celowe i świadome odwołanie.

Vampire Hunter D. Neo-gotyckie budynki, groza i zepsucie, walka z poczwarami w klimacie grozy rozumianej po japońsku. Anime co prawda krzyżuje klasyczne horrory o wampirach z westernem i postapokalipsą, ale nastrój mroku, zepsucia i beznadziei jest podobny. Ostatnio powtórzyłem sobie z małżonką pierwszego D z roku 1985 i no cóż - pierwszy widoczek w animce - mroczne zamczysko na tle księżyca - wygląda niczym pejzażyk z Bloodborne'a. Wilkołaki, wampiry, dziwadła i mutanty, a przeciw nim milczący nieznajomy. Vampire Hunter D: Bloodlust z roku 2000 - znowu podobny, choć mniej gęsty klimat, za to dużo bardziej dzisiejsza animacja i miasto z początku filmu nad którym unosi się przerośnięty księżyc, wyglądające niczym bloodborne'owe Yarnham. Finałowe zamczysko też architektonicznie wygląda znajomo. Do tego krzyże i nagrobki zaserwowane w nieprzyzwoitej wręcz ilości. Bardzo podobne widoczki.

Zresztą zerknijcie okiem na to:


Berserk. Serię anime widziałem lata temu, i najmocniejsze skojarzenia budzi pierwszy/ostatni odcinek z Czarnym Szermierzem, ale nie tylko. Obecnie jestem po dwóch tomach mangi, i chociaż to nieco inny setting, to i tak widzę wiele punktów zbieżnych. Bloodborne to jakiś popieprzony renesans z potworami rodem z klasycznych horrorów i Lovecrafta, wspomniana manga to też dark fantasy, ale utrzymane w tonacji bardziej średniowiecznej, ale jedno i drugie opisuje sytuację, w której ludzie mają po prostu przesrane. Wszędzie czai się zło, zgnilizna, demony i upiory, a śmiałek który rzuca temu syfowi wyzwanie i tak wie że jest skazany na porażkę. Nie wiem co mnie podkusiło, ale nazwałem swojego bohatera Guts. Po kilku kwadransach miałem poczucie że jest pomiędy Berserkiem a Bloodbornem silny związek, po czym odblokowałem w końcu miecz Ludwiga - wielkie dwuręczne bydlę - no i szlachtuje wrogów jak na Gutsa przystało, bez tarczy czy pistoletu do kontrowania, koncentrując się na unikaniu i szukaniu luki u przeciwnika, by mocno przypieprzyć z doładowania. No właśnie - broń palna, kolejny związek, w mandze/anime też była. Do tego psychodeliczny klimat i wiadra krwi. Swoją drogą polecam, jak ktoś chce zaznać nieco podobnego klimatu to niech sięgnie po tę serię. 3 tom już wyszedł, jaram się strasznie, muszę przeczytać bo zaraz i 4 wychodzi.



Warhammer - ale ten bardziej konwencjonalny, nie kosmiczny. Wariacja na temat renesansu zasnutego mrokiem. I smrodem. Kto grał w Młotka zgodnie z założeniami ten wie o co mi chodzi - ludzie nie tyle rządzą światem, co raczej starają się na nim przeżyć, a dzikie plemiona czy orki to jest pikuś przy Chaosie, który atakuje z zewnątrz i z wewnątrz, deprawując wszystko i wszystkich o których się otrze. Można było grać w tym systemie bardziej w konwencji heroic, ale jazda zaczynała się z sensownym mistrzem gry z wyobraźnią, gdy wkraczał spaczeń, albo odwiedzało się Praag, gdzie domy mówiły do ludzi. Ani dwuręczny miecz ani broń palna niekoniecznie wystarczały na zmutowanego wieśniaka z widłami. Yarnham z BB to takie miasto z Warhammera, które jest do szpiku kości przeżarte Chaosem i jego bóstwami.

Jak już jestem przy RPG-ach to wypada też wspomnieć Ravenloft, podobnie popieprzone dark fantasy, ale nie wsiąkałem na tyle głęboko by się rozwodzić.

Ale do jednego z sourcebooków rysunki chyba kiedyś zrobił Mike Mignola. Trudno mi powiedzieć na 100%, bo nigdzie nie znalazłem potwierdzenia, a nie były te rysunki podpisane, ale ta kreska, w połowie lat 90tych, była jeszcze nie do pomylenia z nikim innym.

A skoro jestem przy Mignoli - to tak, tu też jest sporo podobieństw (nawet nie o samego Hellboya mi chodzi). Nie tyle formalnych, w końcu trudno język komiksu porównać do tego typu gry, ale raczej estetycznych. Sypiące się ruiny, strzeliste wierze dworków i zamczysk, ponure nagrobki, krzyże, i te wszystkie ponure płaskorzeźby czy statuy w klimatach sakralnych, które Mike upychał gdzieś w rogu strony jako miniaturkę, będącą kontrapunktem dla ciągniętej dookoła niej narracji. Jak ktoś lubi te starsze opowiastki o Hellboyu, choćby Wilki świętego Augusta, to poczuje się w Yarhnam znajomo.



A jeśli ktoś lubi ten niedopowiedziany klimat Bloodborne, a Hellboya zna tylko z filmów (i nieudanych gier), to może niech sięgnie po komiks? Krótkie formy ze Spętanej trumny były by idealnym punktem zaczepienia, warto pożyczyć od kolegi który posiada, wyposażyć się w oryginalne wydanie albo czytnąć w cyfrze, bo chyba obecnie na rynku nie ma. Niestety.

Tymczasem ja wracam do Yarnham. A jak się przekopię, to odpalam Dark Souls II. Na początku zabawy z BB miałem poczucie 'nope. to nie jest jednak gra dla mnie' - i wyszło że bardzo się myliłem.

Jak na razie produkcja roku jak dla mnie. Ale to naprawdę temat na oddzielną, długą rozmowę, wpis, czy audycję...

Brak komentarzy: