czwartek, 18 czerwca 2015

I Sprawiedliwość dla wszystkich!

Sprawdzałem w archiwum bloga, i się zdziwiłem że dotąd jedynie napomknąłem kiedyś o "Justice". To na swój sposób wyjątkowy komiks, tak jak w pewien sposób wyjątkowe są wszystkie projekty w których palce macza Alex Ross - rysując, snując koncepcję, rzadko kiedy rozwijając fabułę. Polskie wydanie "Sprawiedliwości" to dobra okazja, żebym parę słów nastukał.

Niby fabularnie rzeczy firmowane nazwiskiem łysawego rysownika to nic wyjątkowego, ale niemal każda z tych pozycji to rozłożenie na czynniki pierwsze i złożone od nowa komiksowe światy. Bywa że to dekonstrukcje futurystyczne, takie jak "Przyjdź Królestwo", gdzie w post-watchmenowym sosie pokazana jest przyszłość DC, a sami superherosi jak bogowie. Jeszcze odważniej rysownik razem z kilkoma innymi autorami poczynał sobie przy "Earth X", czyli postapokalipsie marvelowskiego świata. Co innego "Marvels", gdzie przejechał się po historii wspomnianego wydawnictwa.


"Sprawiedliwość" wpisuje się w ten nurt - ale tak na pół gwizdka. To wyciągnięte poza kontinuum masowe starcie superherosów z supervillainami, którzy sprzymierzyli się ze sobą, a w dodatku przekonali połowę ludzkości, że zależy im na dobru świata. Fabularnie jest bez zaskoczeń - 12 zeszytów podzielono równiutko na 3 akty, gdzie najpierw mamy dramat i łomotanie dobrych, potem podniesienie się z kolan i szukanie duchowego wsparcia u innych trykociarzy którzy ciągle mają problemy, by w finiale jednym wspólnym frontem zrobić porządek. Co ciekawe - to nie historia tak sobie wyrwana z kontekstu jak "Batman: Ziemia Jeden". To zabawa wariantami bohaterów z epoki Srebrnej Ery, jeszcze jak odlewy ze spiżu, bez pęknięć, bez plam śniedzi, napiętymi jak struna i z podniesionym czołem patrzącymi w ponurą przyszłość.

To historia klimatem wyrwana nieco z innej epoki, ale rozmachem, spektakularnością godna dzisiejszych letnich blockbusterów (a przy okazji to fabuła gotowa do zaadaptowania na kinową trylogię). Przy okazji to przewodnik po DC dla tych, co go nie ogarniają, a chcą sięgnąć po coś grubego, gdzie i Superman będzie, i Batman, i Flash.

Najważniejszy jednak pozostaje tu rysunek. Można uwielbiać fotorealistyczne mazy Rossa, można za nimi mało przepadać, bo zdarza się że te spektakularne pozy wypadają dość statycznie, ale trudno nie docenić warsztatu faceta. W "Sprawiedliwości" albo zresztą ta statyka występuje rzadko, albo się do jego stylu przyzwyczaiłem, bo mi się na oczy zanadto to nie rzucało. Swoje pewnie robi tu technika - Ross nie odmalowywuje pozowanych fotografii, tylko jedzie farbami po ołówkach, które dostarczył Braithwaite. Malunki robią wrażenie zwłaszcza przy okazji wszelakich splasz pejdżów, których Ross nie żałuje.

Cieszy mnie polskie wydanie, bo przy całej oczywistości i przewidywalności fabuły lubię ten komiks, ale jeszcze bardziej cieszy mnie klasa wydania. W momencie gdy Egmont odpalił swoje deluxy, to Mucha pokazała co to znaczy wariant wydania z wyższej półki. To nie tylko większy format, obwoluta i jednolicie czarna, gruba okładka, która na grzbiecie nie ma nawet tytułu. "Sprawiedliwość" po polsku to absolute edition, ale przetłumaczone na nasz język. Powiększony format - owszem, obwoluta - a jakże, twarda okładka - owszem, ale z innym wariantem okładki, a w środku 12 oryginalnych zeszytów i dość obfity zestaw dodatków, dający w efekcie niemal 500-stronicową cegłę. Cena może wydawać się bolesna, ale to naprawdę potężna cegła, i jak na tej rangi wydanie nie wydaje mi się to być wygórowaną kwotą.

Da się? Da się.

Żeby nie było. Nie brak temu komiksowi wad. Fabuła nie jest zbyt wysublimowana jak wspomniałem, ale to biorę z całym dobrodziejstwem inwentarza na klatę. Przy takim wydaniu można było się jednak nieco postarać z liternictwem (choćby w przypadku dymków pierścienia Green Lanterna), może nieco pogrubić czcionkę, w końcu to powiększone wydanie, nie zaszkodziło by.

No. Tyle.

"Sprawiedliwość" to fajna rzecz i wydana w niezłym okresie - na rynek trafia nowa gra z Batmanem, podkręca się hajp na film z Batmanem i Supermanem, więc jak nie teraz, to kiedy? Fan trykociarstwa nie będzie miał co narzekać, nie ogar co nie czytał za dużo superherosów, a chciałby może z raz, a porządnie też się w tym świecie nie pogubi, bo każdy z bohaterów ma swój monolog wewnętrzny, który nieco naświetla daną postać. Chciało by się takich wydań więcej, byle nie za dużo, bo wszyscy zbankrutujemy. Nie obraził bym się za reedycję "Przyjdź Królestwo" wydanego właśnie w takiej postaci. Marzenie ściętej głowy? Być może. Ale może Egmont potraktuje to jako wyzwanie i podniesie rękawicę, dopieszczając swoje deluxy, jeśli nie w tej to w kolejnej serii.

Recenzja komiksu także w najbliższej audycji (Polskie Radio 24, sobota, 19:15), ale z racji że na antenie miejsce ograniczone, a na blogu nie, to raczej niczym was ta recenzja nie zaskoczy. Za to o E3 posłuchać chyba warto. Zachęcam.

Brak komentarzy: